Rosyjski archeolog Aleksandr Butyagin został zatrzymany w Polsce.
Nie jest jednak widome to, na jakiej osobie dokonano zatrzymania, prokuratura nie podaje żadnych informacji.
Są dwie osoby:
- Jedna jest osobą fizyczną, która odpowiada za samą siebie,
- Drugą jest osoba prawna, która nie ponosi odpowiedzialności prywatnej, osobistej, bo jest osobą podlegającą instytucjom administacyjno-prawnym w tym wypadku państwu, którym jest Federacja Rosyjska.
Czyli taka osoba zatrudniona: w instytucji państwowej jako np. muzealnik lub archeolog, która działa w rygorze służby państwowej odpowiada prawnie wyłącznie wobec własnego pracodawcy, państwa, czyli Federacji Rosyjskiej.
To Federacja Rosyjska jest legalnym administratorem, na terenie, której archeolog dopuścił się zarzucanych mu przez ukrainę czynów, a tej żydowskiej spelunce, jaką jest ukraina przecież nic do tego.
Przypuszczalnie, prokurator warsiawski musiał rozpoznać stan prawny zatrzymanego Rosjanina w tej kwestii: czy jest to osoba fizyczna, czy prawna, oraz czy miejsce zdarzenia podlega jurysdykcji prawnej ukrainy, zanim podjął decyzję o zatrzymaniu. Prokurator nie może mieć żadnych wątpliwości, że nie ma podstaw do zatrzymania i już samo najście w restauracji i aresztowanie Aleksandr Butyagin było przestępstwem, bo nastąpiło naruszenie suwerenności jurysdykcji Federacji Rosyjskiej.
W żadnym przypadku nie jest możliwe, prawne, legalne zatrzymanie i wydanie ukraińcom Rosjanina i prokuratura warsiawska mając elementarne (oczywiste dla innych państw) pojęcie w tej sprawie, jest nastawiona na dalsze prowokowanie Rosji. Skandal jest kosmiczny. Tylko bezbrzeżny idiota będzie sobie robił z tego żarty, jak to było widać w drwinach rzecznika prokuratury Piotra Skiby czy drugie podobnego mu idioty Dobrzyńskiego ABW.
Pozostaje pytanie, jaki jest cel tej prymitywnej awantury, do reszty ośmieszającej Polskę, jako instytucji już bez reszty tarzające się w ukraińskich odchodach. Kto ma na tym skorzystać lub jakiego typu alienacja dotknęła polski aparat państwowy.
Red. Gazeta Warszawska
+
Kreml oskarżył Polskę o "prawną tyranię" po tym, jak Warszawa aresztowała rosyjskiego archeologa na prośbę Ukrainy. Znany rosyjski naukowiec, wysoko postawiony przedstawiciel Muzeum Ermitaż, został zatrzymany w Polsce. Jak dowiedział się reporter RMF FM, Aleksandr B. wpadł w ręce funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w jednym z warszawskich hoteli. Był ścigany przez Ukraińców za prowadzenie nielegalnych poszukiwań archeologicznych na okupowanym Krymie.
- Kreml oskarżył Polskę o "prawną tyranię" po zatrzymaniu rosyjskiego archeologa Aleksandra B. na wniosek Ukrainy.
- Aleksander B., pracownik Muzeum Ermitaż w Petersburgu, został zatrzymany w Warszawie podczas podróży z Holandii na Bałkany.
- Archeolog był w Europie, by wygłosić serię wykładów; zatrzymania dokonali agenci ABW w jednym z warszawskich hoteli.
- Ukraina oskarża Aleksandra B. o niszczenie dziedzictwa kulturowego podczas wykopalisk na Krymie.
- Najważniejsze wydarzenia z kraju i ze świata na rmf24.pl.
Kreml w czwartek oskarżył Polskę o "prawną tyranię" po tym, jak Warszawa aresztowała rosyjskiego archeologa na prośbę Ukrainy.
Rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych poinformowało, że Aleksander B., pracownik Muzeum Ermitaż w Petersburgu, został zatrzymany po przybyciu do Warszawy. Poinformowano, że B., który został zaproszony do wygłoszenia serii wykładów w kilku europejskich miastach, został oskarżony przez Ukrainę o "niszczenie dziedzictwa kulturowego" podczas wykopalisk archeologicznych na Krymie. Moskwa uznaje te zarzuty za absurdalne. Rosja od 2014 r. okupuje Krym.
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow potępił aresztowanie archeologa. To absolutna prawna tyrania - powiedział Pieskow. Oczywiście zażądamy za pośrednictwem kanałów dyplomatycznych prawa do ochrony interesów naszego obywatela - dodał.
Stwierdził też, że obywatele Rosji powinni powstrzymać się od wyjazdów do Polski ze względu na "pełne bezprawie, jakie tam panuje".
Jak informował dziś reporter RMF FM Krzysztof Zasada, kierownik działu archeologii starożytnej w rosyjskiej instytucji "Państwowy Ermitaż" odbywał serię wykładów w Europie. W Warszawie znalazł się przejazdem w drodze z Holandii na Bałkany.
Agenci ABW zatrzymali go w zeszłym tygodniu. Funkcjonariusze ABW po cywilnemu przyjechali do jednego z sieciowych hoteli w Warszawie, w którym zatrzymał się Rosjanin. Był to postój w jego podróży z Amsterdamu do Belgradu. Podczas zatrzymania Aleksandr B. był całkowicie zaskoczony.
Ukraińska prokuratura ściga Rosjanina od listopada tego roku. Według Kijowa jako kierownik sekcji archeologii starożytnej Ermitażu od 2014 roku był jednym z szefów ekip poszukiwawczych na okupowanym przez Rosjan Krymie. On i jego ekipa bez zezwoleń prowadziła prace wykopaliskowe na obiekcie "Starożytne miasto Myrmekjon" w Kerczu. Według ukraińskich śledczych, w wyniku tych działań doszło do częściowego zniszczenia obiektu dziedzictwa kulturowego.
Po zatrzymaniu Aleksandr B. został przesłuchany w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie. Odmówił składania wyjaśnień. Prokurator po przesłuchaniu - na podstawie przepisów o ekstradycji, a także regulacje polsko-ukraińskiej umowy o pomocy prawnej - sporządził wniosek do sądu o tymczasowy areszt dla ściganego Rosjanina.
Sąd przystał na ten wniosek i zdecydował o 40-dniowym areszcie dla Aleksandra B. Teraz Ukraińcy nadeślą do Polski formalny wniosek o ekstradycję. Kiedy te dokumenty nadejdą, sąd podda je ocenie i zdecyduje, czy są podstawy, by wydawać podejrzanego stronie ukraińskiej. Przestępstwo, którego miał się dopuścić naukowiec, zagrożone jest karą od roku do 10 lat więzienia.






