Ciekawe, że kaznodzieja mający pretensje do moralizowania ws. zjawisk dzisiejszych, tak ślepo skupia się na obecnym błaźnie na Watykanie, a skrzętnie omija tych, którzy zasiali to obecne zło.
Tak jakby xiądz ma problemy z jasną definicją Kościoła.
Red. Gazeta Warszawska