Kłamstwo smoleńskie a Macierewicz – czyli teoria chaosu i kabały

+++

Laudetur Iesus Christus.

PATER NOSTER, qui es in caelis,

sanctificetur nomen tuum.

Adveniat regnum tuum.

Fiat voluntas tua, sicut in caelo et in terra.

Panem nostrum quotidianum da nobis hodie,

et dimitte nobis debita nostra sicut et nos dimittimus debitoribus nostris.

Et ne nos inducas in tentationem, sed libera nos a malo.

 

Łacina i Msza Trydencka są prawidłem naszego porządku myślenia, kultury, moralności, etyki. Są to sprawy nierozerwalne.

Jeśli kto wybiórczo usuwa jakiś element z całości, podobny jest do osobnika wyrywającego cegłę z muru i kwitującego ewentualne zastrzeżenia, że albo cegła była zła lub brzydka, albo niepotrzebna, a murowi to i tak w niczym nie uchybi, bo tam cegieł jest tysiące. Z praktyki jednak wiemy, że dużo czasu nie minie, kiedy z powodu tej jednej cegły cała budowla ulegnie degradacji i runie.

W ostatnich dniach byliśmy świadkami „Wielkiej pokuty”, którą urządziła synagoga posoborowa, a to pod auspicjami atrap Kościoła Świętego, za pomocą katolickich gadget`òw: hasłowej nomenklatury, sutann oraz sanktuariów. Widzieliśmy w Częstochowie widowisko zbiorowego ekshibicjonizmu nie mającego wiele wspólnego z naszą katolicką duchowością. Głównym ekshibicjonistą był ksiądz Glas, który w tłumie Owsiaków modlił się w skupieniu. A Ofiarą tej błazenady był Chrystus Eucharystyczny, zamknięty w niesmacznej estetycznie monstrancji o motywie wybitnie judaistycznym.

Ta żydowska monstrancja bez baldachimu i zwyczajowej straży kapłańskiej była niesiona na jakimś kiju jak jakaś jarmarczna małpa, lub straszydło jasełkowe. Oddawała mniej ducha konsekrowanego naczynia liturgicznego, służącego do godnego i pięknego oddania czci Corpus Christi, ale była raczej klatką brutalnej żydowskiej prawdy o uwięzionym tam Jezusie: Jezusie synu cieśli, który był żydem i jako taki podlega żydowskiej jurysdykcji – rabinom.

Wszystko to toczyło się w rytmach neurotycznej muzyki semickich smaków estetycznych. Muzyki faktycznie będącej wyraźnym plagiatem Bolero Ravela, który to utwór ten żydowski kompozytor (Basque) napisał dla żydówki Idy Rubinstein (baletnicy, ale i striptizerki).

Potem ksiądz Glas czynił pokutę za polskie grzechy cudze, tzn. za zbrodnie żydowskie na Polakach, którymi to opowiadanymi bredniami upodobnił się do Grossa.

Tylko pozornie sfera życia religijnego nie ma nic wspólnego ze sferą cywilną, polityczną.

Zamach warszawski jest takim przykładem, który faktycznie ma swe głębokie misterium antychrześcijańskiej duchowości i żydowskiej sakralnej mentalności manipulacji gojami, która trzyma w ryzach ten smoleński reżim kłamstwa. A co np. ostatnio przejawiło się nagle protestami przeciw ekshumacjom zwłok ofiar smoleńskich. Gdzie nikt, kto ma zdolności obserwacyjne, nie może zaprzeczać, że interes zamachowców w utrudnianiu dojścia do prawdy ma tutaj swe wsparcie w krypto-żydowskich rodzinach członków delegacji do Katynia. Rodziny te są oczywistą agenturą zamachowców, a ich cnotą jest podległość żydostwu, a nie potrzeba prawdy czy lojalność wobec Polski.

+++

 

 

Wartość obecnego odkrycia smoleńskiego, jakiego w ostatnich dniach dokonał Antoni Macierewicz, jest trudna do przecenienia.

Ale rewelacje te dotyczące oświadczenia premiera Putina w Smoleńsku, w klika godzin po ogłoszeniu faktu o katastrofie Tupolewa – co miało miejsce podczas roboczej rozmowy z premierem Tuskiem - należy widzieć w pewnym ustrukturyzowaniu.

  • To arcyważne, że fakt ten (plotka) dość dobrze rozpowszechniony od samego początku, został obecnie, sześć lat po zamachu, udokumentowany odczytem z zapisów video i podkreślony, jako ten który pochodził od samego Putina.
  • Ta rewelacja o prawidłowym spadnięciu Tupolewa na cztery łapy odbiciu się i dopiero później zrobieniu przewrotu na grzbiet(+) jest najlepszym ciosem poniżej pasa, jaki Wielki Mag mógł wymierzyć tym oszustom i nieukom z Komisji smoleńskiej, którzy wałkowali tę beczkę w powietrzu. http://zamach.eu przez tyle lat zwalczał i beczkę, i mafię Nowaczyka – bezskutecznie, a tu Antoni jednym słowem przeciął ten swoisty Węzeł gordyjski. Dziękujemy!
  • Rewelacja ta, oprócz oczywistej potrzeby przeciągania tematu w nieskończoność, może być widziana jako robota na zlecenie określonych służb, bo trudno nie zauważyć zbieżności z wybuchem dziwnie wielkiego pożaru w niemieckiej fabryce chemicznej.

 

Można by tu dołożyć jeszcze kilka innych wątków, ale pozostańmy tylko przy tych trzech.

 +

Ad1.

Putin przybył do Smoleńska dość wcześnie i razem z Szojgu dokonał obejścia pobojowiska w lasku smoleńskim.

A jednym z najważniejszych i prostych dowodów na zamach w Smoleńsku lub inscenizację było właśnie położenie centralnego punktu rozbicia lub zalegania wraku, a to w relacji topograficznej do progu pasa lotniska i jego osi podłużnej.

Już sama ta informacja – tak umiejscawiająca położenie wraku - podana w pierwszych minutach doniesień o katastrofie wskazywała prosto - dla kogoś, kto rozumie zasady „mechaniki lotu” - że nie był to zwykły wypadek.

Fakt ten ukazujący Putina wyjaśniającego, że samolot leciał (rozbił się) wg. kursu odchodzącego na ok. 25-35 stopni od osi pasa lotniska bardzo blisko jego progu jest fundamentalnym dowodem na to, że i wersja Anodiny jest fałszywa, i względem pierwszego również fałszerstwa, którą zapodał Putin – na gorąco i obiektywnie. Bo te dwie oczywiste sprzeczności należy rozpatrywać jako jedno fałszerstwo, jedną całość.

Sam Putin nie jest ani pilotem, ani inżynierem i chodząc po grzęzawisku nie musiał mieć geometrycznego pojęcia o absurdalności kursu lotu Tupolewa, który tak bardzo odbiegał od kursu zgodnego z osią pasa lotniska. Przypuszczalnie dopiero później ludzie fachowi wytknęli ten błąd i dlatego pojawiły się inne okoliczności, które „usprawiedliwiały” to błędne położenie wraku (punktu uderzenia i jego trajektorii przed uderzeniem). Widać to na zdjęciu satelitarnym dwie doby po zdarzeniu, gdzie trajektoria jest gwałtownie zmieniona oraz podzielona i składa się z dwóch kursów K1 i k2

http://zamach.eu/110209/Oszustwo.htm

 

 

Kurs K2, to ten kurs, przy którym nieświadomie trzymał się Putin wyjaśniający Tuskowi sytuację przed rozbiciem.

Potem jednak Anodina to wszystko wyprostowała i podrzucono do raportu (wg zasady księgowości kreatywnej) części wraku wg. kursu K1, który „koryguje” kurs lotu Tupolewa na chwilę przed uderzeniem w ziemię. Kurs K1 to kurs poprawkowy przyjęty do weryfikacji zdarzeń wyłożonych w inscenizacji. Kurs K1 jest korektą kłamstwa o kursie K2.

Bowiem gdyby wydłużyć linię kursu K2 na długość paru kilometrów, to stałoby się oczywiste dla każdego, że taki samolot idąc takim kursem nie schodził nigdzie do lądowania na pas lotniska – bo do lądowania schodzi się zgodnie z osią lotniska, a nie pod kątem do niego (Smoleńsk, Mirosławiec mają podobne niedorzeczności). I nie chodzi tu o żaden „błąd” pilota czy wieży, gdyż błąd kursu - w takim rażącym stopniu- jest praktycznie niemożliwy do wydarzenia się w nowoczesnym samolocie.

Rozważając przyczyny tego niedorzecznego położenia wraku, zauważmy istnienie np. dwóch ewentualnych przypadków sytuacji organizacyjnych podrzucania wraku, jakie mogły się wydarzyć w Smoleńsku. To dwa przypadki będące ze sobą we wzajemnej sprzeczności:

Totalnego chaosu i zamieszania lub przeciwnie - ścisłego (ślepego) wykonania planu.

Tam zaistniał totalny chaos lub ślepe posłuszeństwo wśród inscenizatorów, którzy pracując wg. fragmentarycznych nakazów wykonywali rozkazy, których nie rozumieli, a których istoty nie rozumiał i komandir, a nawet może i komandir komandira. (A pośpiech i sztuczna mgła też były istotnymi czynnikami, o których należy pamiętać).

 

Warianty:

 

W1.

Części wraku były rozkładane pospieszenie grupami podzielonymi wzdłuż drogi samochodowej ruchu lokalnego, jedna grupa układała wrak na wschód od drogi i ułożyła części wg trajektorii K1, a druga grupa układała części tego wraku na zachód od drogi samochodowej i ułożyła trajektorię K2. Te obie grupy źle się dopasowały i z tego powodu - naturalnie poniekąd - mamy taki „zakręt samolotu”, który wg. Szuladzińskiego  jeszcze przed zakrętem uległ rozerwaniu (stał się luźnym wrakiem), a mimo to wciąż był sterowny: leciał, no i zakręcał!

 

W2.

Części wraku zostały tak podrzucone, bo nakazywał to plan katastrofy w Mirosławcu (prototyp). Przebieg opisu katastrofy w Mirosławcu jest szokująco podobny do opisu Anodiny i przypuszczalnie powstał na długo przez zamachem w Mirosławcu, który był zaplanowany jako ewentualny wstęp do zamachu na TU-154M. Opisaliśmy to dość dobrze w:

Oszustwo Katastrofy Smoleńskiej - Dwa samoloty jeden zamach

https://www.gazetawarszawska.com/index.php/zamachwarszawski/202-oszustwo-katastrofy-smolenskiej-dwa-samoloty-jeden-zamach

Ale jest i jeszcze trzecia podwersja: W3, którą napomknęliśmy skromnie już zaraz po 10 kwietnia 2010 roku, a która została odłożona do lamusa z powodu małego strumienia informacji od osób trzecich na ten temat.

Otóż chodzi o to, że można się dopatrzyć poszlak – konfiguracja wraku na polanie - mówiących o tym, że Tupolew miał „podchodzić do lądowania” nie od wschodu, ale od zachodu (trajektoria zachodnia). O tej hipotezie bardzo poważnie może świadczyć położenie wraku względem tej trajektorii zachodniej:

- końcówka skrzydła lewego spoczywa po lewej stronie trajektorii – prawidłowo.

- końcówka skrzydła lewego (współrzędne) – spoczywa dużo bardziej wiarygodne niż wg. trajektorii wschodniej.

- skrzydło prawe spoczywa po prawej stronie trajektorii – prawidłowo

- skrzydło prawe (współrzędne) spoczywa dużo bardziej wiarygodnie niż wg. trajektorii wschodniej.

- skrzydło prawe – kierunek – spoczywa przodem do przodu, logicznie wg. uproszonej intuicji układacza.

- Ogon samolotu – kierunek - spoczywa przodem do przodu, logicznie wg. uproszczonej intuicji układacza.

- czarna skrzynka - (współrzędne) – spoczywa dużo bardziej wiarygodne niż wg. trajektorii wschodniej.

Szczątki kabiny pilotowa leżały mocno na wschód, ale nie musi to wykluczać koncepcji układania części wraku wg trajektorii zachodniej.

Wykładamy tu ten wariant W3, a to za przyczyną rewelacji ogłoszonych przez zmarłego niedawno świadka smoleńskiego Jerzego Bahr`a: http://www.gazetawarszawska.com/zamach/zamach-warszawski/4725-swiadek-smolenski-bahr-nie-zyje

 

Bahr powiedział:

„Bahr relacjonował, co widzi na miejscu katastrofy. "Samolot jest całkowicie rozbity, stoimy w odległości 150 metrów, nie ma żadnego śladu życia, ugasili pożar, który był w przedniej części i to jest wszystko. Otoczone to jest już przez straż pożarną (...) Myśmy słyszeli tylko jak (samolot) przelatywał nad lotniskiem nisko, potem wszystkie samochody zaczęły jechać w tamtym kierunku" – powiedział”

Słowa wypowiedziane przez Bahr´a mogą dobrze pasować do hipotezy o trajektorii zachodniej lądowania, bo opisywany samolot musiał przelecieć z zachodu na wschód.

 

 +

Ad.2.

Gwałtowna wolta przewodniczącego komisji A. Macierewicza – mająca przypuszczalnie wielorakie tło - jest pierwszym i nieodwracalnym krokiem do likwidacji prac „Komisji Smoleńskiej”.

Skutkiem tych rewelacji, Komisja t.j Nowaczyk, Binienda, Szuladziński, a i Berczyński (podkomisja - szef), musi dokonać dramatycznej sanacji intelektualnej swoich poprzednich wypocin!  Żenujących wypocin, które trwały sześć lat.

W ramach tamtych rewelacji zmieniano kilkakrotnie wysokość lotu nad brzozą czy zmieniano kilkakrotnie liczbę wybuchów (które zostały skradzione z http://zamach.eu). Nowaczyk za pomocą szkła powiększającego odczytywał coraz to nowe wartości papierowych wydruków zapisów, które wcześniej zostały przez niego zadeklarowane jako fałszywe. Ale on odczytywał dobrze, bo dopasowywał do potrzeb Biniendy, który czytając http://zamach.eu  zrozumiał to, że położenie końcówki skrzydła lewego jest żenująco fałszywe.

Cóż to za specjaliści? Chyba tylko od bezczelności lub bezwstydu!

W sieci można znaleźć wiele wypowiedzi Biniendy nt. tego, jak dokładnie wyliczono przebieg lotu, o tym jak to naukowiec Joergensen jest w swych badaniach weryfikowany badaniami naukowca Biniendy, a to pod skwapliwym nadzorem naukowca Nowaczyka, który mądrze wodzi wzrokiem i przy tym pięknie peroruje swoim fonogenicznym głosem. A nikomu nie przeszkadza to, że dr inż. Berczyński nie rozpoznaje różnicy kursu od „ścieżki”.

Oczywiście to obecnie odświeżone w mediach  – wyłożone formalnie -  wystąpienie Putina opisującego przebieg „katastrofy” nie ma nic wspólnego z prawdą o jej zaistnieniu lub fizycznym przebiegu - a to ze względu na niedorzeczność kursu K2. (Tam Putin powiedział o tym wyraźnie, a rozumiejąc jego wyjaśnienia na opak, że: „katastrofa nie miała miejsca” –  my to rozumiemy literalnie).

Putin powiedział wyraźnie (tak faktycznie, że katastrofa nie miała miejsca), szczególnie, że swoje wywody poparł wyjaśnieniem: iż Tupolew spadł na podwozie, a potem odbił się i upadł na grzbiet, bo „odbicie” jest fizycznie możliwe. 

Ten swoisty teatr absurdu został podbudowany tym, że zaraz potem Anodina ogłosiła wersję całkowicie z sprzeczną z wersją Putina, a i też nacechowaną własnymi grubymi błędami, że z tego powodu napisaliśmy:

 

Cześć Trzecia- Raport MAK:  sekundy, których nie ma.

(kontynuacja; Oszustwo Katastrofy Smoleńskiej 100821)

Http: //zamach.eu/100821%20Oszustwo%20katastrofy%20smolenskiej/Oszustwo.htm

MAK przyznał, że katastrofy smoleńskiej TU-154M 101 nie było.

Uczynił to raportem opublikowanym dniu 10 stycznia 2010 roku w Moskwie.

 

W dokumencie tym nie ma zapisu w CVR i FDR z okresu od uderzenia skrzydłem w brzozę do momentu rozbicia się po drugiej strony drogi asfaltowej - tzn. odbycia lotu na dalsze 300-400m.

A to właśnie jest katastrofą, a nie dialogi pilotów.

 

W raporcie, zapis czarnych skrzynek kończy się właśnie w chwili uderzenia w brzozę, a to dopiero początek katastrofy, a nie jej koniec. A przecież, po tym momencie, Tupolew leci jeszcze 3-6 sekund, skrzynki pozostają nienaruszone i muszą pracować normalnie, ale zapisu tej pracy nie ma. 

 

- Brak zapisu przebiegu katastrofy oznacza brak dowodów na to, że ona miała miejsce.

- Skorupy poszarpanego wraku samolotu nie są dowodem katastrofy. 

- Plac ich zalegania nie jest automatycznym miejscem wypadku.

 

Podobnie, znalezienie ciał zabitych w Smoleńsku (lub w prosektorium w Moskwie) nie oznacza tego, że osoby te utraciły życie w Rosji.

 

Brak zapisu wynika z prostego faktu: sfałszowanie zapisu FDR przy tej dokumentacji fotograficznej rzekomego miejsca katastrofy– jaką niefrasobliwie wypuszczono w świat - nie jest możliwe dla nikogo. Tu nawet geniusz kłamstwa oszustów Apokalipsy nie pomoże.

Najsprytniejszym chwytem jest udawać, że początek katastrofy jest jej końcem, bo to zalewie parę słabo uchwytnych sekund, które się zręcznie pomija.

http://zamach.eu/110125/110125.htm

 

Wersja Putina – nierealistyczna -  wespół z wersją Andiny - równie nierealistyczną - daje logiczny konglomerat nieprawdy, wykluczający zasadność badania czegokolwiek w tych smoleńskich materiałach. Jeżeli Putin podaje jeden absurd do wierzenia, a potem Anodina drugi, to jest oczywiste, że tam nie ma prawdy.

Nie można wykluczyć, że taka deklaratywność nieprawdy ze strony Rosji jest celowa i prowokacyjna wobec autentycznych sprawców.

W jakiejś analizie możliwości zaistnienia najbardziej skrajnych kombinacji można się posunąć do  hipotez mówiących, że sama strona rosyjska nie bardzo wiedziała, co z tym wszystkim począć, bo była zaskoczona i katastrofą, i „katastrofą”. W końcu Rosja jest pod okupacją żydowską (jawnie już od 1917 r., a nie do końca wiadomo, kiedy to miało początki) i dramatycznie walczy o swe przeżycie. Sam Putin był wielokrotnie oskarżany przez swych zatwardziałych krytyków o to, że faktycznie nic nie może.

Gdyby tak było, to na wydarzenie smoleńskie należałoby patrzeć jako na „podrzutkę”. W takim wypadku sama Rosja musiałaby mieć trochę czasu na to, aby fakty „katastrofy smoleńskiej” uporządkować i zrozumieć, no i nabajdurzyć w raporcie Anodiny.

Dziwne zachowanie Tuska i określona forma kłótliwej retoryki rosyjskiej w sprawie prowadzenia prac na wyjaśnieniem katastrofy mogą świadczyć o tym, że faktycznie chyba była jakaś umowa, coś postanowiono, ale ktoś kogoś albo oszukał lub zostawił na lodzie, bo np. możliwe, że nagle z cienia wyszedł wielki brat, który wszystko widział, wszystko słyszał i wszytko zmienił, a potem ukrył się ponownie pozostawiając i Rosję, i Polskę z tym bałaganem. Czyli byłaby to klasyczna prowokacja.

 

 +

 Ad.3.

Jest już sporo sygnałów mówiących o tym, że Rosja straszy rząd w Warszawie ujawnieniem prawdy o Smoleńsku. Waszczykowski powiedział niedawno w TVP INFO, że boi się tego, że Anodina ujawni jakieś nowe dane, czym skompromituje rząd i komisję Millera.

 

 

https://twitter.com/GazetaWarszawsk

 

Wcześniej o zamachu wypowiadał się Iłłarionow - współpracownik Putina (rzekomo były współpracownik, a obecnie krytyk). Swoimi wypowiedziami – groźbami porządnie wystraszył aborcjonistkę Wellman prowadzącą program w TV, a nie tylko ją.

http://www.gazetawarszawska.com/zamach/zamach-warszawski/668-kniaz-putin-zaczyna-ujawniac-prawde-zamachu-warszawskiego

http://www.gazetawarszawska.com/pugnae/700-putin-smolenski

 

Jest chyba już dość oczywiste, że Putin najpewniej musi mieć papiery i na „zamach smoleński” i na WTC 9/11 oraz na inne podobne wypadki lotnicze: niemiecki pilot - samobójca w Alpach, zestrzelenie samolotu holenderskiego nad Ukrainą, porwanie rosyjskiego samolotu na pustynią Synaj etc. Tam głównym animatorem jest CIA i Mossad. Ujawnianie tego wszystkiego - na światową skalę - byłoby gorsze w skutkach niż atak nuklearny Rosji na Biały Dom.

Ktoś kogoś ponagla lub starszy. A ten pożar fabryki w Niemczech może być przypadkowy, ale jego olbrzymi rozmiar daje dużo do myślenia, a co zbiega się w czasie z nagłymi rewelacjami Antoniego Macierewicza.

 

+++

Reasumując można łatwo stwierdzić, że bardzo wiele istotnych i nowych spraw toczy się w Polsce za przyczyną obecnych władz PIS, ale które to te „nowe” problemy mają być pozamiatane tak jak stare. Czyli ma być tak jak zawsze.

Fakty z CETA, z ustawą 1066, szczepionkami, z 500+ wypłacanym obcym wielodzietnym rodzinom i podobne akty wandalizmu rządów Szydło, która jest bardzo dobra w perorowaniu i pokazywaniu się podczas „gaszenia pożarów” – przy całkowitym braku stałych zmian systemowych w prawie - wskazują na to, wszyscy oni w PIS chcą być popularnymi politykami, ale prawdziwe problemy biorą oni „na przeczekanie”.

Szydło, Duda, Kaczyński, Macierewicz nie mają żadnych planów, ani perspektyw czy wizji. To marionetki obcych, miotają się one w prowizorycznej dotychczasowości i chętnie wskazują opozycję jako winnych tego, że rząd nic nie robi ani w sprawie Smoleńska, ani w sprawie reprywatyzacji czy Trybunału.

I tu trzeba się zastanowić, czy przypadkiem nie nastąpi wkrótce to, co faktycznie leżało u początków bezsensu, bezwstydu czy kłamstw smoleńskich: nadzieja na likwidację Polski.

Wtedy - sześć lat temu, zastanawiając się na krótkowzrocznością tamtych kłamstw, postawiliśmy  tezę: oni tak bezczelnie kłamią, bo albo sami zlikwidują Polskę, albo stanie się to za sprawą jakichś obcych wpływów i nikt już niczego nie będzie w takiej sytuacji dochodził.

Bo władza okupacyjna, która formalnie nastanie w Warszawie, z nikim niczego nie będzie dyskutować. Okoliczności zaś powstania takiej władzy okupacyjnej miały zaistnieć na wojnie Polski z Rosją i ew. naszym uczestnictwie w jakichś walkach na Bliskim Wschodzie i napływie do Polski osadników z Izraela.

Jak to zrozumieli rezolutni zakulisowi władcy Polski: wojna rządu Tuska z patriotyczną opozycją PIS wykluczyła skuteczny wariant łatwego pchnięcia Polski do wojny na wschodzie. To z tego powodu PO została zmuszona do oddania władzy, a by poprzez „rząd PIS” zlikwidować „opozycję PIS”. I teraz „patrioci” - już jako „rząd PIS” zachowują się inaczej niż „opozycja PIS” -  sami gorliwie pchają Polskę na mięso armatnie przeciw Rosji, zaś opozycja PO nie ma nic przeciwko temu – co oczywiste. Taka to jest ta dobra zmiana.

+

Czasu jest coraz mniej. Naród budzi się, ale alternatywy narodowej władzy dla tych żydowskich rządów PIS nie ma. Czekanie do następnych wyborów jest absurdem, bo Polska szybciej traci krew niż wzrasta w siły wynikające z narodowego przebudzenia.

Władzę trzeba przejąć teraz, nie ma czasu do stracenia.

Te coraz to nowsze: KOD, KOD-2, aborcjonistki, feministki – intensywnie lansowane w TVP - wskazują niechybnie, że Kaczyński planuje oddać władzę opozycji lub rozpisać nowe wybory. Ale do tego potrzeba jakiegoś pretekstu.

Możliwe, że jest szykowany przelew krwi podczas 11 Listopada, bo np. organizatorzy Marszu Niepodległości chcą znowu wprowadzić Polaków w zasadzkę Mostu Poniatowskiego, a w tym roku będzie dużo bardziej niebezpiecznie niż dawniej.

Takie konsekwencje zamieszek i ofiar dałyby Kaczyńskiemu alibi do oddania władzy – bo to demokrata. Możliwe też, że wydarzy się coś innego, równie spektakularnego.

W przypadku rozpisania nowych, przyspieszonych wyborów parlamentarnych ich sfałszowanie da w Sejmie mandaty Czarnemu Poniedziałkowi lub podobnym. Fałszerstwo wyborcze przy liczeniu głosów nikogo nie zdziwi, bo wszyscy zgodzą się z tym, że do Sejmu znowu wszedł „czarny koń” – a co widać było przed wyborami.

Ta bezustanna, widoczna propaganda telewizyjna TVP pokazująca „czarne protesty” – nie dzieje się bez kozery czy jedynie skutkiem preferencji politycznych żyda Kurskiego. To wygląda jak wyrachowana manipulacja medialna, która gruntuje w świadomości wszystkich odbiorców autentyczność istnienia realnej, masowej opozycji o wymiarze nowej partii w Sejmie. Ta grupa zaledwie kilku tysięcy ludzi – opłacanych przez siły zakulisowe – jest profesjonalnie nobilitowana (i sztucznie pomnażana) przez telewizję Kurskiego do poziomu znaczącej władzy politycznej w nowym Sejmie.

Ten czarny koń ma wejść do Sejmu.

 

Koń będzie rzeczywiście czarny, bo z piekła rodem, a katastrofalne skutki będą nie do przecenienia.

 

In Christo

(-) Krzysztof Cierpisz

25-10-2016

 

PS

(+)  - Jest to fizycznie niemożliwe - ze względu na własności konstrukcji  samolotu.

20180210

 


Comments (0)

Rated 0 out of 5 based on 0 voters
There are no comments posted here yet

Leave your comments

  1. Posting comment as a guest. Sign up or login to your account.
Rate this post:
0 Characters
Attachments (0 / 3)
Share Your Location