Arcybiskup Carlo Maria Viganò Pokora Homilia na uroczystość św. Karola Boromeusza

Gdy fundament zostanie zniszczony, wszystko, co zostało na nim zbudowane , zawali się i popadnie w ruinę.

 

Święty Karol Boromeusz

Gdy fundament zostanie zniszczony, wszystko, co zostało
na nim zbudowane   , zawali się i popadnie w ruinę.

Święty Karol Boromeusz

 

W ciągu ostatnich kilku tygodni wydarzenia dotykające ciało kościelne napełniły nas wielkim bólem, ponieważ to, czego obawialiśmy się od pierwszych przemówień Leona, zmaterializowało się daleko poza naszymi najśmielszymi oczekiwaniami. Byliśmy świadkami „Jubileuszowej pielgrzymki” aktywistów LGBTQ do Bazyliki Świętego Piotra, promowanej przez ich kapelana, jezuitę Jamesa Martina, a celebrowanej przez wiceprzewodniczącego Konferencji Episkopatu Włoch, Francesco Savino. Widzieliśmy, jak Prevost poświęcił bryłę lodu i głosił nawrócenie ekologiczne, aby ratyfikować i propagować fantomowy kryzys klimatyczny. Widzieliśmy, jak głowa Kościoła Anglii została przyjęta w Watykanie z pełnymi honorami – i wraz z konkubiną – aby nadać nowy impuls zaangażowaniu w zrównoważone cele agendy globalistycznej. Podczas tej wizyty Kaplica Sykstyńska i Bazylika Świętego Pawła za Murami zostały zbezczeszczone przez communicatio in sacris z pseudo-duchownymi schizmatyckiej, heretyckiej sekty pozbawionej sukcesji apostolskiej. Byliśmy świadkami trydenckiej pontyfikalnej mszy świętej Summorum Pontificum, w której kardynałowie Zuppi i Burke zostali oklaskiwani przez konserwatystów i pseudotradycjonalistów, podczas gdy Konferencja Episkopatu Włoch opublikowała dokument promujący osoby LGBTQ i normalizujący sodomię. Słuchaliśmy homilii Leona X wygłoszonej podczas jubileuszowej pielgrzymki „zespołów synodalnych i ciał uczestnictwa” (zauważcie terminologię rodem z Kominternu), w której stwierdził, że „nikt nie posiada całej prawdy”, skutecznie odrzucając papiestwo i Kościół katolicki. I to nie wszystko: po raz kolejny, w ślad za nigdy nie dość potępionym soborowym ekumenizmem, 28 października Leon wziął udział w „Międzynarodowym Spotkaniu Pokojowym” zorganizowanym przez Wspólnotę Sant'Egidio w „duchu Asyżu” przed Łukiem Konstantyna Wielkiego, dokładnie w dniu 312 roku n.e., kiedy cesarz odniósł zwycięstwo nad poganami na Moście Mulwijskim, umieszczając krzyż Chrystusa na swoich sztandarach. Tego samego popołudnia Leon wziął udział w wydarzeniu upamiętniającym soborową deklarację Nostra Ætate w Auli Pawła VI, które obejmowało kolejne dwie godziny ohydnych pogańskich, ezoterycznych i kabalistycznych przedstawień.

Wreszcie, jakby po to, by przypieczętować tę serię systematycznych ataków na Kościół Święty nieomylnym piętnem Przeciwnika, Leo i Tucho Fernández (pornograf) ogłosili dziś dokument, który określa tytuł Współodkupicielki, przypisywany Dziewicy Matce Bożej, jako „niestosowny”. Tucho i Prevost jedynie potwierdzają swoją spójność z wywrotowcami Soboru Watykańskiego II, którzy uniemożliwili ogłoszenie dogmatu o Współodkupieniu podczas uroczystego zgromadzenia, pomimo powszechnego apelu Episkopatu świata. I tu widzimy, jak heretycy ujawniają swoją antymaryjną naturę, nieprzypadkowo związaną z ich antykatolicką naturą, ponieważ Najświętsza Maryja Panna jest Matką i Królową Kościoła właśnie mocą swojej współmęki i współodkupienia. A szatan doskonale wie, że jego ostateczna klęska zostanie przypieczętowana przez Tę, która zmiażdży – swoją dziewiczą piętą – jego buntowniczą głowę.

Wszystko to przebiło serca katolików niczym ostre ostrze sztyletu; widok naszej Świętej Matki Kościoła oszpeconego i upokorzonego przez jej Pasterzy jest przejmującym widowiskiem, którego nigdy nie wyobrażaliśmy sobie, że będziemy świadkami, i które wielu łudziło się, że zakończyło się po zakończeniu długiego bergogliańskiego „interludium”. Lecz dowody faktów sprowadzają nas teraz na ziemię i pokazują nam, że papiestwo rzymskie zostało przekształcone w rolę przewodniczącego parlamentu synodalnego, wzorowanego na demokracjach porewolucyjnych, a Papieża jako przywódcę masońskiej religii powszechnej. Synodalizacja Kościoła – jak już wielokrotnie mówiłem – ma być narzędziem jego zniszczenia, próbą scalenia Kościoła katolickiego w jeden basen Religii Ludzkości, tak jak parlamentaryzacja narodów miała być narzędziem ich destabilizacji, której katastrofalne skutki jesteśmy świadkami na naszych oczach. Z tego powodu, biorąc pod uwagę ciągłość linii rządów Prevosta z Bergoglio, nie możemy łudzić się, że podjęte przez niego decyzje i opublikowane oświadczenia są wynikiem braku doświadczenia lub naiwności. Stanowią one deklarację intencji wywrotowych, której nie można zignorować.

Obchodzenie w tym kontekście ku czci świętego Karola Boromeusza może wydawać się niemal sprzeczne. Cnoty wielkiego kardynała i arcybiskupa Mediolanu są w istocie dokładnym przeciwieństwem odstępstw hierarchii soborowej i synodalnej, zarówno w życiu prywatnym licznych biskupów, jak i w sprawowaniu ich posługi biskupiej. Ale właśnie z powodu tego jaskrawego kontrastu między biskupem katolickim wyniesionym do chwały ołtarzy a dzisiejszymi urzędnikami synodalnymi możemy wyciągnąć ważną lekcję z jego życia w służbie Kościołowi. Jeśli biskupi posoborowi są przykładem tego, jak nie być dobrym pasterzem, to święty Karol jest, przeciwnie, przykładem wszystkiego, czym biskup powinien być, i to właśnie jemu przyglądamy się w tym czasie poważnej apostazji w hierarchii.

Humilitas: to było motto świętego Karola Boromeusza. Nie udawana pokora kogoś, kto pozwala fotoreporterom jeździć za sobą na rowerze w cywilnym ubraniu (jak to często bywa w Bolonii), ale prawdziwa pokora kogoś, kto, wyniesiony do godności przez święcenia kapłańskie, staje się niewidzialny, aby ukazać Chrystusa, którego jest sługą. Pokora – święta pokora – kogoś, kto uznaje się za część boskiego porządku, który jest z natury hierarchiczny, w którym wszyscy podlegają panowaniu Jezusa Chrystusa, Króla i Arcykapłana; w którym wszyscy przełożeni są posłuszni Bogu i tylko z tego powodu są posłuszni swoim podwładnym. Pokora kogoś, kto przyjmuje Prawdę – która jest współistotnym atrybutem Boga – z prostotą kogoś, kto pozwala, by oświeciło go i ogrzało światło Chrystusa, nie zmieniając go, nie przyćmiewając, nie zmieniając ciemności w światło, a światła w ciemność (Iz 5, 20).

Pokora jest znakiem rozpoznawczym świętości i jest nierozerwalnie związana z posłuszeństwem wobec władzy, ponieważ aby słuchać przełożonego i być posłusznym przez podwładnych, każdy musi uznać się za poddanego panowaniu Chrystusa: poddanego nie tylko w słowach – nie każdy, kto mówi: „Panie, Panie” (Mt 5, 21) – ale także w czynach – ten, kto pełni wolę mojego Ojca. Poddanego nie tylko w posłuszeństwie przełożonym, ale także w byciu posłusznym przez podwładnych. Pokora oznacza pełnienie woli Bożej: „Bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi” – to znaczy dostosowywanie naszego codziennego życia, naszego społeczeństwa i jego praw oraz naszych rodzin do przykazań Bożych. Na ziemi, tak i w niebie: w istocie, doskonałość Nieba jest wzorem dla nas, śmiertelników, nasza nędza i niestałość nie są parametrem prawd wiecznych.

W ostatnich dniach słyszeliśmy, jak powiedziano w kościele synodalnym: „nikt nie jest powołany do wydawania rozkazów”, „nikt nie powinien narzucać swoich idei”, „nikt nie jest wykluczony”, „nikt nie posiada całej prawdy”. Mamy zatem rzekomo „kościół”, który jest niehierarchiczny, niemagisterialny, inkluzywny i słuchający: dokładne przeciwieństwo Świętego Rzymskokatolickiego Kościoła Apostolskiego, który Nasz Pan Jezus Chrystus chciał obdarzyć monarchicznym papiestwem i hierarchią; Kościół, w którym nie ma „idei”, ale Boskie Objawienie, które narzuca się przez autorytet Boga objawiającego; Kościół, Mater et Magistra, który idąc za przykładem Ewangelii i zgodnie z praktyką apostolską, musi koniecznie ustalić nieprzekraczalne granice doktrynalne i moralne, poza którymi jest się koniecznie wykluczonym z ciała kościelnego; Kościół, który posiada – i rzeczywiście posiada – całą Prawdę (J 16, 13), będąc założonym przez Odwieczne Słowo Ojca, które jest Słowem Prawdy – i Kościół, który otrzymał mandat głoszenia tej Prawdy wszystkim stworzeniom aż po krańce ziemi. Prawda domaga się, by ją usłyszano i uznano: nie musi „nastawiać się na słuchanie” błędu.

Kościół św. Karola Boromeusza był Kościołem Reformacji Katolickiej, odpowiedzią na herezję luterańską i plagę protestantyzmu. Dekrety Soboru Trydenckiego nadały nowy impuls życiu chrześcijańskiemu, potwierdzając prawdy katolickie, zwalczając błędy heretyków, reformując obyczaje duchowieństwa i wiernych, zapewniając solidną formację duchowieństwu i zakonnikom, promując misje kaznodziejskie wśród ludu oraz wspierając powstawanie nowych zakonów i fundacji charytatywnych. Kościół Roncallego, Montiniego, Lucianiego, Wojtyły, Ratzingera, Bergoglio i Prevosta jest Kościołem dialogu ze światem. Dekrety Soboru Watykańskiego II wprowadziły w życie program tego kościoła, który polega na przeprowadzaniu „reform” o sprzecznej naturze, tłumieniu katolickich prawd i zachęcaniu do błędów heretyków, zachęcaniu do zepsucia obyczajów duchowieństwa i wiernych, niszczeniu seminariów i uniwersytetów katolickich, zastępowaniu głoszenia propagandą nowoczesnych ideologii, eliminowaniu misji do ludu, rozpędzaniu zakonów i wykorzystywaniu instytucji charytatywnych, z których niemal wszystkie zostały teraz przeznaczone na zarządzanie działalnością „gościnną” jako źródłem zysku.

Gdybyśmy poprosili świętego Karola o zdefiniowanie Kościoła, do którego należał, nie usłyszelibyśmy od niego słowa „Kościół soborowy”, lecz Kościół katolicki tout court. Wielki arcybiskup Mediolanu nigdy nie mówiłby o „Kościele przedsoborowym”, ani nie upokorzyłby swoich poprzedników, oskarżając ich o utrzymywanie wiernych w niewiedzy, dyskryminację kobiet, umniejszanie roli świeckich, prześladowanie dysydentów, budowanie murów zamiast mostów. Kościół świętego Karola Boromeusza nie był w istocie ludzkim tworem zrodzonym z wywrotowych planów kliki skorumpowanych heretyków, lecz kontynuacją Kościoła wszech czasów, niezmiennego w swojej doktrynie, zgodnego z nakazem Chrystusa i wiernego świadectwu Apostołów.

Co powiedziałby święty Karol w obliczu katastrofy hierarchii soborowej i synodalnej oraz zdrady jej najwyższych przywódców? I jak zareagowałby, widząc ludzi, którzy za jego czasów zostaliby potępieni, dochodzących do najwyższych stanowisk? Jak oceniłby zachowanie papieża, który twierdzi, że wszystkie religie prowadzą do Boga, że ​​nikt nie posiada prawdy, że oszustwa w służbie zdrowia i zielone nawrócenie muszą być promowane poprzez ludobójczą politykę Wielkiego Resetu? Jak zareagowałby święty Karol, widząc grupę sodomitów wchodzących do Bazyliki Świętego Piotra, aby celebrować pielgrzymkę jubileuszową przy aplauzie Watykanu, lub czytając rezolucje Konferencji Episkopatu Włoch o zwalczaniu tzw. dyskryminacji LGBTQ i w efekcie normalizacji wszelkich perwersji seksualnych? A może widząc posąg Lutra i bożka Pachamamy niesionych triumfalnie w cieniu kopuły Bazyliki Świętego Piotra? Zostawię wam odpowiedź, którą, jak sądzę, łatwo sformułować.

Gdyby jednak postawa św. Karola Boromeusza w obliczu zdrady obecnej Hierarchii z pewnością była zgodna z wyznawaną przez niego Wiarą, „urzędnicy synodalni” udowodniliby, że jako pierwsi nie praktykują głoszonych przez siebie zasad i przeczyliby sobie w najbardziej rażący sposób. Tak więc, pomimo ciągłego powtarzania przez Kościół pobergogliański, że „nikt nie jest powołany do wydawania rozkazów”, nakazałby on św. Karolowi podporządkowanie się nowej drodze, celebrowanie Novus Ordo, promowanie synodalności i jego programu „woke”. Pomimo stwierdzenia, że ​​„nikt nie powinien narzucać własnych idei”, narzuciłby on św. Karolowi swoje. Pomimo stwierdzenia, że ​​„nikt nie jest wykluczony”, ekskomunikowałby go. I pomimo bluźnierczego stwierdzenia, że ​​„nikt nie posiada całej prawdy”, zażądałby od Boromeusza, aby przyjął jego własne oszustwa, fałszerstwa i kłamstwa.

Ale Prawda, drodzy wierni, została nam objawiona w całości przez naszego Pana Jezusa Chrystusa. Nie jest to coś, czego musimy „wspólnie szukać”. Prawda została powierzona przez naszego Pana Kościołowi Świętemu, aby ją strzegł, głosił i przekazywał nienaruszoną potomności. Prawda nie „słucha” błędu, lecz musi być słuchana, ponieważ Prawdą jest sam Chrystus, Wieczne Słowo Ojca, Słowo Boże. Ci, którzy mówią nam, że Kościół nie posiada Prawdy, oszukują nas, doskonale wiedząc, że Prawda krzyżuje ich plany, i dlatego przekręcają ją jako kłamstwo.

Dziś święty Karol nie byłby świętym. Zamiast tego byłby ekskomunikowany i schizmatycki. Żyłby jak my, nosiłby sutannę i zostałby wygnany z kościołów jako sztywny i zacofany. I być może zapukałby do drzwi naszego Pustelni, aby pomóc tym, którzy odmawiają poddania się apostazji narzucanej przez tych, którzy są na górze. Nadal wierzyłby w to, w co zawsze wierzył, praktykował cnoty, w których celował w życiu, i wypełniał swoją posługę z wiernością i pokorą. Humilitas. Tak samo musimy czynić my, drodzy wierni, których Opatrzność umieściła w tym miejscu i w tym czasie w bardzo konkretnym celu: naszego własnego uświęcenia i uświęcenia innych przez Krzyż, który Pan nam wyznaczył. W pokorze, prawdziwym posłuszeństwie, w codziennym uświęcaniu. I niech tak się stanie.

 

+ Carlo Maria Viganò, arcybiskup

 

4 listopada 2005 r.
Wspomnienie św. Karola Boromeusza, biskupa Mediolanu

 
 
 
   
Mons. Carlo Maria Viganò

Humilitas

Homily for the Feast of Saint Charles Borromeo

 
 
 
 
 

Once the foundation is destroyed, everything that was built
on top of it  collapses and falls to ruin.

Saint Charles Borromeo

 

In the past few weeks, the events affecting the ecclesial body have filled us with great pain, because what we feared since Leo’s very first speeches has materialized far beyond our wildest expectations. We witnessed the “Jubilee pilgrimage” to Saint Peter’s Basilica by LGBTQ activists, promoted by their chaplain, the Jesuit James Martin, and celebrated by the Vice President of the Italian Bishops’ Conference, Francesco Savino. We saw Prevost bless a block of ice and preach ecological conversion to ratify and propagandize the phantom climate emergency. We saw the head of the Church of England received in the Vatican with full honors—and with his concubinary “wife”—to give new impetus to the commitment to the sustainable goals of the globalist agenda. During that visit, the Sistine Chapel and the Basilica of Saint Paul Outside the Walls were desecrated by the communicatio in sacris with pseudo-ministers of a schismatic, heretical sect lacking Apostolic Succession. We witnessed the Tridentine Pontifical High Mass of Summorum Pontificum, with Cardinals Zuppi and Burke acclaimed by conservatives and pseudo-traditionalists, while the Italian Bishops’ Conference published a document promoting LGBTQ people and normalizing sodomy. We heard Leo deliver a homily for the Jubilee pilgrimage of the “synodal teams and participation bodies” (note the Comintern-esque terminology) in which he affirmed that “no one possesses the whole truth,” effectively disavowing the Roman Papacy and the Catholic Church. And there’s still more: once again in the wake of the conciliar ecumenism that has never been sufficiently deplored, on October 28 Leo participated in the “International Peace Meeting” organized by the Sant’Egidio Community in the “spirit of Assisi” before the Arch of Constantine, on the very day in the year 312 A.D. when the Emperor achieved victory over the pagans at the Milvian Bridge, after placing the cross of Christ on his banners. That same afternoon, Leo attended an event commemorating the Conciliar Declaration Nostra Ætate in the Paul VI Hall that included two more hours of abominable pagan, esoteric, and kabbalistic performances.

Finally, as if to seal this series of systematic attacks on the Holy Church with the unmistakable mark of the Adversary, Leo and Tucho Fernández (the pornographer) have today promulgated a document which defines the title of Co-redemptrix, attributed to the Virgin Mother of God, as “inappropriate”. Tucho and Prevost merely confirm their coherence with the subversives of Vatican II, who prevented the dogma of Co-redemption from being proclaimed during the solemn assembly, despite the widespread request of the world Episcopate. And here we see how the heretics reveal their anti-Marian nature, not coincidentally linked to their anti-Catholic nature, because Mary Most Holy is Mother and Queen of the Church precisely by virtue of her co-Passion and co-Redemption. And Satan knows full well that his final defeat will be sealed by She who will crush—with her virginal heel—his rebellious head

All this has pierced the hearts of Catholics like the sharp blade of a dagger; for seeing our Holy Mother Church disfigured and humiliated by her Pastors is a heartbreaking spectacle we never imagined we would witness, and one that many deluded themselves into thinking had ended after the end of the long Bergoglian “interlude.” But the evidence of the facts now brings us back down to earth and shows us that the Roman Papacy has been transformed into the role of presidency of a synodal parliament, modeled on post-revolutionary democracies, and the Pope as leader of the Masonic Universal Religion. The synodalization of the Church—as I have said on several occasions—is intended to be the instrument of her destruction, attempting to merge the Catholic Church into the single basin of the Religion of Humanity, just as the parliamentarization of nations was intended as the instrument of their destabilization, the disastrous consequences of which we are witnessing before our eyes. For this reason, and given the continuity of Prevost’s governing line with Bergoglio, we cannot delude ourselves that the decisions he has taken and the statements he has published are the result of inexperience or naivety. They constitute a declaration of subversive intent that cannot be ignored.

Celebrating Saint Charles Borromeo in this context may seem almost contradictory. The virtues of the great Cardinal and Archbishop of Milan are, in fact, the exact opposite of the deviations of the conciliar and synodal hierarchy, both in the private lives of numerous Bishops as well as in the exercise of their episcopal ministry. But it is precisely because of this stark contrast between a Catholic bishop elevated to the glory of the altars and today’s synodal officials that we can draw an important lesson from his life in service to the Church. If the post-conciliar bishops are an example of how not to be a good shepherd, Saint Charles is, conversely, an example of everything a bishop should be, and it is to him that we look at this time of grave apostasy within the hierarchy.

Humilitas: this was the motto of Saint Charles Borromeo. Not the feigned humility of someone who allows photojournalists to follow him around on a bicycle in civilian clothes (as is often seen in Bologna), but the true humility of someone who, elevated in dignity by Holy Orders, makes himself invisible to make Christ, whose Minister he is, appear. The humility—the holy humility—of someone who recognizes himself as part of a divine order that is essentially hierarchical, in which all are subject to the Lordship of Jesus Christ, King and High Priest; in which Superiors all obey God, and only for this reason are they in turn obeyed by their subjects. The humility of someone who embraces the Truth—which is a consubstantial attribute of God—with the simplicity of someone who allows himself to be illuminated and warmed by the light of Christ, without changing it, without obscuring it, without changing darkness into light and light into darkness (Is 5:20).

Humility is the hallmark of holiness, and is inextricably linked to obedience to authority, since in order to obey one’s superior and to be obeyed by those under one’s command, everyone must recognize themselves as submissive to the Lordship of Christ: submissive not only in words—not everyone who says, ‘Lord, Lord’ (Mt 5:21)—but also in deeds—he who does the will of my Father. Submissive not only in obeying superiors, but also in being obeyed by those under one’s command. Humility means doing God’s will: ‘Thy will be done on earth as it is in heaven’—that is, conforming our daily lives, our society and its laws, and our families to God’s commandments. On earth as it is in heaven: it is, in fact, the perfection of Heaven that is the model for us mortals, our misery and inconsistency are not the parameter of eternal truths.

In recent days, we have heard it said that in the synodal church: “no one is called to command,” “no one must impose their own ideas,” “no one is excluded,” “no one possesses the whole truth.” We therefore supposedly have a “church” that is non-hierarchical, non-magisterial, inclusive, and listening: the exact opposite of the Holy Roman Catholic Apostolic Church, which Our Lord Jesus Christ willed to be endowed with a monarchical Papacy and a Hierarchy; a Church in which there are no “ideas” but Divine Revelation, which imposes itself through the authority of God the revealer; a Church, Mater et Magistra, that, following the example of the Gospel and in accordance with apostolic practice, must necessarily set insurmountable doctrinal and moral boundaries, beyond which one is necessarily excluded from the ecclesial body; a Church that possesses—and indeed She does—the whole entire Truth (Jn 16:13), being founded by the Eternal Word of the Father, who is the Word of Truth—and a Church that has received the mandate to preach this Truth to all creatures to the ends of the earth. Truth demands to be heard and recognized: it does not need to “put itself in an attitude of listening” towards error.

The Church of Saint Charles Borromeo was the Church of the Catholic Reformation, a response to the Lutheran heresy and the plague of Protestantism. The decrees of the Council of Trent gave new impetus to Christian life by reaffirming Catholic truths, combating the errors of heretics, reforming the morals of the clergy and faithful, providing solid formation to clergy and religious, promoting preaching missions to the people, and encouraging the birth of new religious orders and new charitable foundations. The church of Roncalli, Montini, Luciani, Wojtyla, Ratzinger, Bergoglio, and Prevost is the church of dialogue with the world. The decrees of the Second Vatican Council implemented the program of this church that goes out by carrying out “reforms” of a contradictory nature, silencing Catholic truths and encouraging the errors of heretics, encouraging the corruption of the morals of the clergy and the faithful, destroying the formation of Catholic seminaries and universities, replacing preaching with the propaganda of modern ideologies, eliminating missions to the people, dispersing religious orders, and using charitable institutions, almost all of which have now been redirected to manage the business of “welcoming,” as a source of profit.

If we had asked Saint Charles to define the Church to which he belonged, we would not have heard him speak of a “conciliar church,” but of the Catholic Church tout court. The great Archbishop of Milan would never have spoken of a “pre-conciliar church,” nor would he have humiliated his predecessors by accusing them of keeping the faithful in ignorance, or of discriminating against women, of diminishing the role of the laity, of persecuting dissidents, of building walls rather than bridges. The Church of Saint Charles Borromeo was not, in fact, a human creation born from the subversive plans of a clique of corrupt heretics, but the continuation of the Church of all time, immutable in Her doctrine, consistent with Christ’s mandate, and faithful to the testimony of the Apostles.

What would Saint Charles say in the face of the shipwreck of the Conciliar and Synodal Hierarchy and the betrayal of its highest leaders? And how would he react to seeing people who in his time would have been condemned rising to the highest positions? How would he judge the behavior of a pope who claims that all religions lead to God, that no one possesses the truth, that health fraud and green conversion must be promoted through the genocidal policies of the Great Reset? What would be Saint Charles’ reaction to seeing a group of sodomites enter Saint Peter’s Basilica to celebrate the Jubilee pilgrimage with the applause of the Vatican, or to reading the resolutions of the Italian Bishops’ Conference to combat so-called LGBTQ discrimination and, in effect, normalize every kind of sexual perversion? Or to seeing the statue of Luther and the idol of Pachamama carried triumphantly in the shadow of Saint Peter’s dome? I’ll leave you to give the answer, which I think is easy to formulate.

But if the attitude of Saint Charles Borromeo in the face of the betrayal of the current Hierarchy would certainly be consistent with the Faith he professed, the “synodal officials” would demonstrate that they are the first not to practice the principles they propagate, and they would contradict themselves in the most blatant way. Thus, despite the post-Bergoglian church’s constant reiteration that “no one is called to command,” it would order Saint Charles to conform to the new path, to celebrate the Novus Ordo, to promote synodality and its woke agenda. Despite saying that “no one must impose their own ideas,” it would impose its own on Saint Charles. Despite saying that “no one is excluded,” it would excommunicate him. And despite its blasphemous statement that “no one possesses the whole truth,” it would demand from Borromeo that he accept its own impostures, frauds, and lies.

But the Truth, dear faithful, has been revealed to us in its entirety by Our Lord Jesus Christ. It is not something we must “seek together.” The Truth was entrusted by Our Lord to the Holy Church to be guarded, preached, and passed on intact to posterity. The Truth does not “listen” to error, but must instead be listened to, since the Truth is Christ himself, the Eternal Word of the Father, the Word of God. Those who tell us that the Church does not possess the Truth are deceiving us, knowing full well that the Truth thwarts their plans, and thus they twist it as a lie.

Today, Saint Charles would not be a Saint. He would instead be excommunicated and schismatic. He would live like us, dress in nigris [cassock], and be banished from churches as rigid and backward-thinking. And perhaps he would come knocking on the door of our Hermitage to help those who refuse to submit to the apostasy imposed by those above. He would continue to believe what he always believed, to practice the virtues in which he excelled in life, and to fulfill his ministry with fidelity and humility. Humilitas. So must we too, dear faithful, whom Providence has placed in this place and at this time for a very specific purpose: our own sanctification and that of others through the Cross the Lord has assigned to us. In humility, true obedience, in daily sanctification. And so may it be.

 

+ Carlo Maria Viganò, Archbishop

 

4 November MMXXV
S.cti Caroli Borromæi Episc. Mediolanensis


People in this conversation

Comments (1)

Rated 0 out of 5 based on 0 voters
This comment was minimized by the moderator on the site

Świetne kazanie !

Guest
There are no comments posted here yet

Leave your comments

  1. Posting comment as a guest. Sign up or login to your account.
Rate this post:
0 Characters
Attachments (0 / 3)
Share Your Location