Poniżej publikujemy fragment z książki Jędrzeja Giertycha pt. „Kulisy Powstania Listopadowego” – Londyn 1965 wyd. Kurytyba. Tytuł fragmentu pochodzi z Gazety Warszawskiej.
Jak wiemy autor należał do Stronnictwa Narodowego. SN było nie tylko krytyczne w stosunku do do powstań, ale i wręcz zwalczało ducha „zrywów powstańczych” - jako powstań skazanych na przegraną. To tak dalece, że odżegnywano się nawet od treści słów Mazurka Dąbrowskiego – „to nie jest nasz hymn”.
Okazja do tej publikacji jest podwójna:
- Kolejna rocznica Powstania
- Wypowiedzi Prezydenta Andrzeja Dudy na temat tego wielkiego nieszczęścia, jakim było Powstanie Listopadowe.
Napiszmy parę zdań nt. drugiego punktu tj.- wypowiedzi Prezydenta w sprawie Powstania.
Łatwo zauważa się to, że Prezydent Duda - wyjątkowo często - gloryfikuje politycznie skompromitowaną osobę Józefa Piłsudskiego, a teraz zaś, Prezydent podjął się zadania urabiania Polaków w duchu „powstań”.
To bardzo zastanawiające, że tak inteligentny człowiek, tak dobrze wykształcony i tak dobrze wsłuchany w puls obecnego społeczeństwa, jak Prezydent Duda, popada w jakiś prymitywny, bezrefleksyjny rytm propagowania tego bandyty Piłsudskiego i gloryfikowania powstań samobójstw! Ten swoisty automatyzm, to monotonne powtarzanie czegoś, a co wyraźnie nie budzi odzewu społecznego, zaczyna w swej sztuczności być widoczne i zaczyna nas niepokoić.
I przychodzi nam na myśl to, że Prezydent Duda dopuszcza się jakiegoś zabiegu socjotechnicznego na nas Polakach. I że celem tego zabiegu socjotechnicznego jest typowa już polska głupota polityczna: wojna, tzn. nieprzemyślany zryw w chwytaniu za karabin i wyjazd na front! A to bez pytania: po co? Czy nam to się opłaci?
Zachodzi ponadto podejrzenie, że ma to być wojna, której celem będą plany żydowstwa wobec Rosji. Że Polacy otrzymali w takiej wojnie - kolejny już raz – rolę mięsa armatniego w cudzej wojnie. W wojnie żydowskiej, bo w końcu, w obecnym świecie nie ma już innych wojen, jak tylko żydowskie.
To przypuszczamy, to nas niepokoi.
Red. Gazeta Warszawska
======================================
Po co, w czyim interesie wybuchło w 1830 roku powstanie listopadowe?
Jan Zamorski pisał w stulecie powstania listopadowego: “tajne związki europejskie miały zwrócić się do swoich ‘braci’ w Polsce z żądaniem wywołania rewolucji, aby zatrudnić Mikołaja w domu i nie dopuścić do jego interwencji w sprawach belgijskiej i francuskiej. Wolnomularze przypomnieli to dzisiaj mimochodem przy okazji stulecia belgijskiego, a przygotowywana w Paryżu wystawa pamiątek powstania listopadowego wychodzi już wyraźnie z tego przypomnienia” 3).
“Jak wiadomo — pisałem 27 lat temu w moim “Tragizmie losów Polski” — 29 lipca 1830 roku wybuchła w Paryżu rewolucja (tzw. rewolucja lipcowa), której owocem było obalenie we Francji starszej linii Burbonów, a 25 sierpnia wybuchła w Brukseli rewolucja, która doprowadziła do oderwania się Belgii od Holandii. W obu tych rewolucjach rolę naczelną odegrała masoneria” 4).
Obie te rewolucje zagrożone były projektowaną interwencją zbrojną cara Mikołaja I. Przed interwencją tą jednak uratowane zostały przez wybuch powstania listopadowego w Polsce.
“Dziwnym zbiegiem okoliczności poprowadzone ono (tj. to powstanie) zostało tak, że za jednym zamachem uratowało ono rewolucję francuską przed interwencją cara Mikołaja — oraz doprowadziło do likwidacji państwowości polskiej, utrzymującej się pod postacią Królestwa Kongresowego” 5).
“Powstanie listopadowe było wojną, wypowiedzianą Rosji w imieniu istniejącego naówczas, niewielkiego państwa polskiego — i to wojną bez określonego celu i programu. Wojna ta nie mogła — absolutnie nie mogła — skończyć się inaczej jak klęską. Bo jej sprawcy zupełnie nie brali pod uwagę niesłychanie ważnej konsekwencji tej wojny, jaką byłoby w razie większych powodzeń polskiego oręża wmieszanie się w nią Prus.
Wojna polsko-rosyjska z lat 1830/31 była wolną trudną do wygrania nawet w warunkach odosobnionej walki dwóch przeciwników. Jak wiadomo, zakończyła się ona naszą klęską, dzięki zwycięstwu samego tylko oręża rosyjskiego Ale przy dużym naszym wysiłku, zręczności, determinacji i szczęściu naszych wodzów, sprzyjającym splocie okoliczności itd. mogła się ona ostatecznie, wobec osłabienia Rosji wojną turecką i niezbyt pomyślnego jej stanu wewnętrznego, zakończyć i naszym orężnym nad Rosją zwycięstwem. Ale wówczas automatycznie byłyby wystąpiły na widownię Prusy. Wzięci we dwa ognie, zaatakowani w plecy, bylibyśmy nieuchronnie musieli ponieść klęskę.
“Tak więc, wywołanie w roku 1830 wojny z Rosją było błędem — i to błędem wielkim” 6).
Pisałem już wyżej — w ślad za Lordem —że Prusy w roku 1831, dokładnie tak samo jak w roku 1863, skoncentrowały na granicy Królestwa cztery korpusy wojska.
Wybuch powstania listopadowego w Królestwie leżał nie tylko w interesie rewolucji francuskiej, ale także w interesie Prus. Oględnie daje to do zrozumienia Bismarck w swoich pamiętnikach. ‘Przyjazne Polsce (polenfreundlich), rosyjsko-francuskie przymierze, jakie wisiało w powietrzu przed rewolucją lipcową, byłoby ówczesne Prusy postawiło w trudne położenie ” 7).
Jak do tego doszło, że popełniono w 1830 roku tak wielki błąd, jakim było wszczęcie skazanej na niepowodzenie wojny z Rosją?
« Przypomnijmy sobie, że sprawcą i organizatorem powstania listopadowego był — podporucznik Wysocki. Jest to doprawdy dość dziwna wojna, którą na własną rękę i odpowiedzialność, w imieniu państwa mającego własny rząd i silną armię, posiadającą na swym czele liczną plejadę generałów, wypowiada podporucznik. Mimo wszystko, trudno się nie zgodzić, że decydowanie o tak ważnej rzeczy, jak sprawa wojny i pokoju, nie należy do podporuczników. Gdybyśmy dziś ujrzeli w Polsce podporucznika, czy choćby porucznika, albo kapitana, na własną rękę wszczynającego wojnę z Rosją, uznalibyśmy go chyba za człowieka chorego umysłowo” 8).
Jak widzimy, rola nieodpowiedzialnych młodzieńców, wszczynających klęskowe powstanie, jest zjawiskiem, które się w naszej historii powtarza.
“Ale zgódźmy się ostatecznie z ewentualnością, że pod mundurem podporucznika może się kryć polityczny i wojskowy geniusz. Wyjątkowe sytuacje usprawiedliwiają wyjątkowe przedsięwzięcia. Można by nie mieć pretensji do podporucznika Wysockiego, gdyby wszczynając wojnę z Rosją, równocześnie wziął na siebie odpowiedzialność za dalsze losy tej wojny. To znaczy, obalił istniejący w Polsce rząd — i sam na czele rządu stanął; sam również objął naczelne dowództwo wojsk, albo kogoś zgodnego z nim w poglądach naczelnym wodzem mianował.
Nic podobnego miejsca nie miało.
Organizatorzy powstania — z Wysockim na czele — myśleli tylko o tym, by powstanie zacząć. Nad tym, co będzie dalej, zgoła się nie zastanawiali. Przypuszczali oni, że najwybitniejsze autorytety w narodzie, z chwilą gdy powstanie wybuchnie, od razu na jego czele staną i poprowadzą je dalej. Gdy po wybuchu nikt z wybitnych autorytetów samorzutnie kierownictwa nie objął, organizatorzy wybuchu uporczywie i rozpaczliwie zwracali się do coraz to nowych z prośbą o objęcie władzy. Wytworzyła się przy tym paradoksalna sytuacja, że najuporczywiej błagano o pokierowanie powstaniem tych, którzy byli jego przeciwnikami” 9).
To jest znowu analogia z rokiem 1863: Padlewski i Bobrowski umieli powstanie zacząć, ale nie poprowadzili go do końca. Rozjechali się z Warszawy, objęli podrzędne funkcje i w ciągu niewielu tygodni obaj z winy własnej lekkomyślnie zginęli.
Ale jest jeszcze jedna analogia: rola “białych”.
“Biali” w 1863 roku byli początkowo przeciwni powstaniu, ale potem przyłączyli się do niego. Czartoryski i inni politycy prawicowi w roku 1830 nie aprobowali powstania, ale nie próbowali go — choćby wojną domową — stłumić; przeciwnie, w praktyce, stopniowo zgłosili do niego akces. To prawda, że kilku najtęższych polskich generałów, przeciwników ruchu spiskowego — Stanisław Potocki, Tomasz Siemiątkowski, Stanisław Trębicki, Blumer, Maurycy Hauke, Lewicki, pułkownik Filip Meciszewski — zostało w noc listopadową wymordowanych przez powstańców.
“Myśl, że powstanie listopadowe było awanturą, wykonaną na zamówienie czynników Polsce wrogich, zjawiła się już w umysłach współczesnych. O wywołanie powstania pomawiano Konstantego. ‘Niektórzy... np. Chłopicki podejrzewali go o celową prowokację, zmierzającą do zyskania pozorów do odebrania Królestwu jego praw’ ”10).
“Dodać tu jeszcze należy, że ludzie robiący powstanie, byli ludźmi bardzo miernej skali. O Wysockim mówił jego przełożony, ppłk. Olędzki: ‘Dowiedziałem się, iż jest tępego pojęcia, a nawet cała Szkoła (Podchorążych) uważa go za człowieka ograniczonego' 11).
Słynny generał Ignacy Prądzyński, powiedział o nim: ‘Wysockiego poznałem w ciągu wojny... Trudno sobie wystawić... jak łatwo było nim kierować' 12).
‘Wysocki był tylko zdecydowanym, bardzo dobrym subalternem... ale niczym więcej’ 13). ‘Ze wszystkiego co wiemy dziś o Wysockim, wynika jasno, że był to człowiek, kierowany stale przez innych, stanowiący ich narzędzie, źródła tych wpływów domyślić się nie trudno, choć w śledztwie o tych właśnie wpływach Wysocki nie chciał powiedzieć ani słowa’ 14).
Gorzej znacznie wypada charakterystyka drugiego wybitnego organizatora wybuchu, podporucznika Zaliwskiego Był to człowiek miernych zdolności, a obok tego ambitny, podstępny, nie przebierający w środkach, karierowicz i spryciarz” 15).
“Czy są dowody na to, że powstanie listopadowe jest dziełem masonerii?
Jest rzeczą bezsporną, że sprzysiężenie Wysockiego wywodzi się z tzw. ‘masonerii narodowej' i będącego jego dalszym ciągiem Towarzystwa Patriotycznego. Wykazuje to między innymi i Tokarz w swej książce o tym sprzysiężeniu.
‘Na Szkołą Podchorążych zwróciło baczną uwagę podobno już
Wolnomularstwo Narodowe. Zaliwski opowiada, że we wrześniu w roku 1820, gdy był wychowankiem Szkoły, przyjęto go do organizacji Łukasińskiego i polecono stworzyć ośrodek w Szkole, nie zdradzając jednak przed nikim, że należy do organizacji wyższej... Organizacja ta leniała i za czasów Towarzystwa Patriotycznego, stanowiąc jedną z jego filii’ 16).
‘Wysocki... prawie na pewno, w czasie swego pobytu w Szkole należał... do organizacji, będącej filią Towarzystwa Patriotycznego i wówczas utrzymywał bliższe stosunki z paroma ludźmi tego obozu. Był świadkiem kaźni Łukasińskiego w dniu 2 października 1824 i obraz jej pozostał w sercu jego na całe życie, stał się dla niego punktem wyjścia’ 17). Zaliwski w czasie pobytu w Szkole Podchorążych został przyjęty do wolno-mularstwa narodowego 18).
‘Zdaje się, że i stworzony przez niego (Wysockiego) Związek swoje powstanie zawdzięczał natchnieniu lewicy epigonów Towarzystwa... Wysocki nie był w ogóle człowiekiem jakiejkolwiek inicjatywy... Tak, czy inaczej, czy epigonowie Towarzystwa dali inicjatywę do powstania Związku, czy też postanowili go opanować dopiero po jego rozwiązaniu,, jest faktem, że wzięli go pod kuratelę od razu’ 19).
Cóż to była ‘masoneria narodowa’? Był to tajny związek typu masońskiego, którego założycielem był major Walerian Łukasiński — wsławiony swym tragicznym losem późniejszy więzień, zmarły w twierdzy w Schliisselburgu nad jeziorem Ładoga w r. 1868 po 44 latach więzienia (aresztowany w r. 1824).
Źródłowych danych, dotyczących ‘masonerii narodowej’ i w ogóle wszelkich organizacji masońskich z owej epoki, posiadamy wyjątkowo wiele. Danych tych dostarczył nam proces Łukasińskiego, dostarczyły akta ówczesnej policji’ 20).
Obszerną monografią, dotyczącą zarówno Łukasińskiego, jak i wolnomularstwa narodowego... jest... dwutomowe dzieło prof. Szymona Askenazego “Łukasiński”.
W świetle tych danych, masoneria narodowa rysuje się jako tajny związek, stawiający sobie na pozór za wyłączne zadanie walkę rewolucyjną o wyzwolenie Polski.
W istocie jednak — związek ten był niewątpliwie związany ścisłymi nićmi i z innymi odgałęzieniami masonerii.
Polska nauka historii traktuje ten fakt w sposób dość niefrasobliwy. ..
Np. prof. Wład. Smoleński pisze 21); ‘Dla zabezpieczenia się od pościgów policji postanowili związek swój pokryć formami towarzystw jawnych i dozwolonych, wolnomularskich. Wielkim mistrzem wolnomularstwa narodowego obrany został Łukasiński, który począł zakładać loże po pułkach polskich i miastach wojewódzkich, a nawet poza granicami Królestwa. Dla wciągnięcia do prac związkowych szerszych kół społecznych zamierzał Łukasiński zreformować towarzystwa wolnomularskie dozwolone i w tym celu porozumiał się z wielkim mistrzem ich, Stanisławem Potockim. Reforma miała być dokonaną na korzyść celów narodowych, które w wolnomularstwie dotychczasowym ustępowały miejsca zadaniom ogólno-humanitarnym. Zabiegi te nie uszły oka szpiegów, skutkiem czego w r. 1821 wyszedł ukaz cesarski, zamykający wszystkie loże wolnomularskie i zabraniający towarzystw tajemnych’.
W świetle powyższych wywodów, wolnomularstwo narodowe rysuje się jakby wyższy, ściślej zakonspirowany stopień wolnomularstwa zwykłego, bynajmniej nie mającego cechy narodowej.
Że 'wolnomularstwo narodowe’ i 4 towarzystwo patriotyczne’ (które zgrupowało niedobitków lóż po ich rozwiązaniu) miały ścisły związek z tajnymi związkami niepolskimi, dowodzi pakt, że towarzystwo patriotyczne zostało przez policję wykryte dzięki nieudanej próbie rewolucji w Petersburgu w grudniu 1825 r. (spisek tzw. ‘dekabrystów’) i dzięki danym zdobytym przez policję rosyjską przy likwidowaniu (w Petersburgu!) tego czysto-rosyjskiego spisku...
Należy w jednym punkcie przyznać rację słynnemu Nowosilcowowi, który w r. 1821 napisał: ‘La Franc-maçonnerie peut être envisagée comme la source principale et la mère de toutes les sociétés secrètes ’ ...22).
Spisek Wysockiego związany był z towarzystwem patriotycznym. Sam Wysocki był człowiekiem o małej inicjatywie, którego trudno posądzać o zdobycie się na krok samorzutny. Towarzystwo patriotyczne i jego macierz, masoneria narodowa były organizacjami typu masońskiego aż do takich szczegółów jak nazwa. Miały one udowodnioną styczność z masonerią Potockiego i z rosyjskimi dekabrystami... Powstanie listopadowe było szkodliwe z punktu widzenia interesów Polski, leżało jednak, z uwagi na rewolucję francuską, w pilnym interesie masonerii... Było ono przedsięwzięciem bez dalszego planu, mającym charakter ruchawki, nie stawiającej sobie ścisłych celów, obliczonych na okres późniejszy, niż najbliższe godziny i dni i robiącej wrażenie burdy politycznej, wykonanej na zamówienie i stanowiącej cel sam w sobie. Wreszcie, masoneria zachodnioeuropejska przebąkuje dziś z lekka o tym, że powstanie listopadowe zrobione było na jej zamówienie — i w interesie rewolucji francuskiej.
W świetle powyższych faktów przyjąć można nieomal za pewnik — że tak było istotnie 23).
27 lat minęło od chwili gdy ukazał się w druku powyższy, opracowany przeze mnie tekst. Dzisiaj, wiemy już o genezie powstania listopadowego o wiele więcej. Zawdzięczamy to głównie badaniom generała Mariana Kukiela.
+
Najważniejszym ustaleniem tego wybitnego, przebywającego na emigracji polskiego historyka jest stwierdzenie, że organizacje spiskowe z których łona wyszła inicjatywa powstania, związane były nie tyle z zachodnioeuropejską masonerią, co z tajnym stowarzyszeniem międzynarodowym, noszącym nazwę karbonariuszy, czyli węglarzy.
“Lata 1818 - 1320 były okresem wzmożonego fermentu w pokongresowej Europie...; raz po raz zaznaczał się... potężny rozrost rewolucyjnych organizacji tajnych. Ruch podziemny o wielu nurtach podminowywał starą Europę. Od czasów napoleońskich działały spiski ‘filadelfickie’, z wielu odgałęzieniami, sięgające Polski. W dobie pokongresowej na czoło wysuwało się potężne we Włoszech węglarstwo, organizacja radykalno-rewolucyjna, międzynarodowa, dążąca do przeobrażenia Europy w drodze powstań zbrojnych. Węglarstwo przeciwstawiało się racjonalistycznemu i umiarkowanie liberalnemu wolnomularstwu, a wyzyskiwało loże wolnomularskie jako pokrywkę. (Car) Aleksander stale popierał wolnomularstwa zarówno w Rosji, jak w Polsce. Było ono w Królestwie bardzo silne: 4.000 członków w 32 lożach. Na Litwie i Wołyniu było 1.000 członków w 15 lożach.
...Są poszlaki że... ‘Wolnomularstwo Narodowe', które zawiązało się w roku 1819 z majorem Walerianem Łukasińskim jako w. mistrzem, powstało za wiedzą cara, który chciał mieć ogólnopolski ruch ideowy z ogniskiem w Warszawie, promieniujący na tamte zabory" 24).
Drogi Aleksandra i wolnomularstwa rozeszły się jednak. “Raptownie załamywał się kurs liberalny Aleksandra... W roku 1821 przyszło uderzenie w masonerię: najpierw usunięcie w. mistrza Potockiego..., później zniesienie zupełne wolnomularstwa w Królestwie, a po roku w Cesarstwie i na Litwie. Następnie zaczęła się wojna ze związkami tajnymi” 25).
“Wolnomularstwo Narodowe w r. 1819 powstało rzekomo z... przedśmiertnej inicjatywy (generała Henryka Dąbrowskiego)... Są dane, że Wolnomularstwo Narodowe było polską formą filadelfizmu... W roku 1821 nastąpił pewien przewrót w Wolnomularstwie Narodowym. Inicjatywę dała prowincja poznańska... Poznańskie odrzuciło formy wolnomularskie i hierarchię stopni wtajemniczenia; odrzucało również płaszczyk lojalności w stosunku do króla i konstytucji; stawało na gruncie walki o wolność, całość i niepodległość w formach politycznej konspiracji pod nazwą “kosynierów’. Jest możliwe, że była ona polskim odgałęzieniem węglarstwa.
W związku z rozłamem, a także z rozwiązaniem oficjalnego wolnomularstwa, Łukasiński zawiesił działalność Wolnomularstwu Narodowego. Dnia 1 maja w lasku bielańskim pod Warszawą odbyło się zebranie jego przywódców z przedstawicielami ‘kosynierów’, którzy narzucili swe stanowisko i Umiński odebrał od zebranych ‘kosynierską’ przysięgę. Organizację nazywano odtąd potocznie Narodowym Towarzystwem Patriotycznym... Towarzystwo Patriotyczne, ‘kształtem węglarskim’, ogarnęło ziemie zabrane, z Tomaszem Zanem w Wilnie, kierującym ruchem filomackim i filareckim, a Marcinem Tarnowskim i Piotrem Moszyńskim w ziemiach południowych, gdzie opanowało samorzutnie powstały Związek Templariuszów i weszło niebawem w kontakt z ‘południowym związkiem’ rosyjskim Pestla, Sergiusza Murawiewa i Bestużewa — Riumina (późniejsi dekabryści)... Utworzenie Towarzystwa Patriotycznego zbiegło się co do dnia z założeniem w Paryżu naczelnej ‘Wenty’ węglarskiej; a tegoż roku węglarstwo z Włoch dotarło pod własną nazwą na Wołyń i na Litwę, gdzie na jego czele stanął Joachim Lelewel” 26).
Generał Kukieł nie solidaryzuje się z poglądem, że międzynarodowe organizacje spiskowe przyczyniły się do zniszczenia Polski. Oto jak streszcza jego poglądy profesor Halecki:
“Stosunkowo dużo miejsca poświęca (Kukieł) sprostowaniu ‘legendy’, a raczej jednostronnej hipotezy, jakoby ‘źródłem’ rozbioru Polski była robota wolnomularstwa międzynarodowego. Stwierdza, że mowy być nie mogło o ‘jednolitej polityce wewnętrznej wolnomularstwa ' polskiego’, ale słusznie ubolewa, że rozpowszechnienie masonerii wśród warstwy kierowniczej pogłębiało przedział między nią a masą narodu. Pięknie też pisze że do ludu polskiego trzeba było zwracać się /nie w imię Wielkiego Budowniczego, ale w imię Boże’. Nasuwa się jednak tutaj... wątpliwość, czy mimo świeżych odkryć autora co do stosunków wielu naszych przywódców, a później ‘podziemia’ polskiego z tajnymi związkami masońskimi a zwłaszcza węglarskimi, te kontakty nie sprowadzają się do pewnej mody i do chęci wyzyskania ich w walce o odzyskanie niepodległości” 27).
Profesor Halecki zbyt pogodnie patrzy na stosunki polskich spiskowców z podziemiem antykatolickim europejskim. Moda w ruchach organizacyjnych nieraz odgrywa pewną rolę —- przypomnijmy sobie, jak szerzyły się mchy faszystowskie i faszyzujące w Europie międzywojennej! — ale nawet sama tylko moda może za sobą pociągnąć nawiązanie osobistych stosunków i ulegnięcie politycznym wpływom. A przecież bywa i tak, że to odwrotnie, istniejące stosunki rodzą modę. Rzecz prosta, wolnomularstwo polskie, tak samo jak wolnomularstwo światowe, nie miało “jednolitej polityki wewnętrznej”, a tak samo nie miało jednolitej taktyki i polityki zagranicznej i nie we wszystkich swoich odgałęzieniach zmierzało do tych samych celów. Ale było ono siecią organizacyjną, która doskonale mogła służyć za teren przenikania wpływów, nacisków, zachęt, rad i sugestii dla czynników obcych — rewolucyjno-francuskich, pruskich, angielskich czy innych — które chciały oddziałać na postawę i politykę narodu polskiego. Oraz było ono wyrazem prądu antykatolickiego, który z natury rzeczy działał na szkodę narodów katolickich, a więc także i Polski. Badania generała Kukiela ogromnie wzbogaciły naszą wiedzę o tym jak wyglądała sieć organizacyjna podziemia wolnomularskiego i węglarskiego w Polsce i jakie stosunki łączyły to podziemie z innymi krajami.
Również i inni badacze dostarczają nam materiałów uzupełniających tę naszą wiedzę Oto co pisze Jan Bielatowicz w recenzji zapomnianej od dawna, ale świeżo ponownie wydanej książki zmarłego od wielu lat historyka Lubomira Gadona, byłego dyrektora Biblioteki Polskiej w Paryżu, kustosza książąt Czartoryskich i sekretarza ks. Władysława Czartoryskiego 28).
“Kukieł sądzi, że najlepszym kluczem do zrozumienia dziejów Wielkiej Emigracji jest znajomość konspiracji. Gadon nie był tych kulis zupełnie nieświadom. W owych czasach związki tajne nie były jeszcze nazbyt tajne i wiele z nich na zewnątrz przenikało. Loże masońskie miały nie tylko jawne siedziby i na ogół ich członkostwo nie było pokryte tajemnicą, ale nawet urządzały publiczne zebrania i manifestacje z udziałem przygodnych widzów na galerii... Nie ulega najmniejszej wątpliwości, Wielka Emigracja była ogromną kuźnią konspiracyjną. Mało się wydaje prawdopodobne, aby jakikolwiek wybitniejszy i znaczniejszy działacz emigracyjny, pisarz, uczony czy artysta, włączając w to księży katolickich, stał poza konspiracją. Najfantastyczniejsi i najściślej związani z Wielkim Namiotem świata byli węglarze Lelewela. Ale przewyższali ich w technice konspiracji członkowie Tow. Demokratycznego, niebawem doszczętnie spenetrowani przez węglarstwo, którzy mgliste lelewelowskie mrzonki rewolucyjne umieli sprowadzić na ziemię prawie nowoczesnej demokracji. Nikt też nie wątpi, że masonem był również książę Adam i że jemu początek (lub inspirację) zawdzięcza do dziś istniejąca angielska loża Orła Białego 29).
A jednak między węglarzami Lelewela i Tow. Demokratycznego a obozem i poplecznikami Czartoryskiego istniała przepaść.
Na czym tedy polegała różnica między tymi dwiema konspiracjami? Dopiero odpowiedź na to pytanie rozwiązałaby wiele zagadek polityki emigracyjnej. Domyślać się wolno, że Czartoryski i jego obóz, to byli masoni związani z rytem angielskim, podczas gdy Lelewel i demokraci — z Wielkim Wschodem francuskim. Wielki Wschód odznaczał się zawsze fanatyzmem, skłonnością do ruchawek i przewrotów oraz nietolerancją, zwłaszcza religijną, natomiast ryt angielski... był kierunkiem umiarkowanym... Sprawę oceny polityki lóż masońskich komplikuje znacznie obecność w nich prowokatorów, donosicieli, ‘wtyczek’, a także i narzucających się protektorów (a więc szczególnie królów, cesarzy i przywódców rządów). Niektórzy historycy sądzą np., że masoneria polska, niezależnie od swoich rytów, przesiąknięta była dokumentnie wpływami pruskimi.
W Polsce zetknęły się i zderzyły obediencje francuska i angielska. Masoni oświecenia, ludzie Konstytucji 3 maja i Komisji Edukacji Narodowej mieli zapewne przełożonych i źródło ideologiczne w Anglii, ludzie Napoleona, powstań i ruchów rewolucyjnych — we Francji. Rozbieżność dwu kierunków masońskich zaznaczała się w naszych dziejach porozbiorowych wielokrotnie (np. w Wilnie, gdzie filomaci, zanim się stali ‘filadelfistami’ czyli węglarzami, byli co najmniej ‘klasą wstępną’ starej masonerii, w której tkwił książę kurator...); zaznaczył się także ten konflikt w czasie powstania r. 1830/31. Po zgnieceniu powstania wyrzuty wobec Polaków mieli politycy francuscy a nie angielscy, Lafayette zaś organizował jeszcze w toku walk przyjęcie polskich emigrantów. Nie proste to zadanie, ale nowsza historia Polski będzie trudno zrozumiała bez dokładnego zbadania dziejów konspiracji” 30).
Na ogół, wywody powyższe dotyczą emigracji paryskiej, która się 7 powstania listopadowego dopiero wyłoniła. Ale chodzi o tych samych ludzi, o te same organizacje i te same powiązania. Nie będę tu wchodził w rozważania, czy słuszny jest pogląd, że węglarze byli odgałęzieniem Wielkiego Wschodu: byli oni osobną organizacją i ich powiązania z rozmaitymi odłamami masonerii mogły być skomplikowane. Ale zasadniczy zrąb wywodów p. Bielato wieża jest słuszny.
Warto z tych wywodów przytoczyć jeszcze co następuje: “Politykę polską na całe pokolenie wzięła w swoje ręce emigracja, z każdym rokiem tracąc poczucie rzeczywistości i narażając kraj na ustawiczne fale prześladowań i terroru. A nawet, kiedy po upływie pokolenia polityka polska powróciła do podstaw krajowych, piętno emigracyjno-powstańcze odbiło się na niej tak mocno, że i tym razem skończyła się ona katastrofą .
W latach 1830/31 Polska ocaliła niewątpliwie Zachód przed groźbą najazdu i interwencji Rosji. Marzeniem cara Mikołaja było stanąć na czele wznowionej koalicji z r. 1814, zerwać porozumienie francusko-angielskie, zmusić Francję do powrotu starszej linii Burbonów, a Holandii oddać zbuntowaną Belgię. Wszystkie te plany pokrzyżowało polskie powstanie. Ale insurekcja listopadowa, a po jej stłumieniu także i emigracja miały jeszcze międzynarodowe znaczenie — dla ruchów narodowo-wyzwoleńczych i rewolucyjno-społecznych. Te młode i zapalne ruchy uważały emigrantów polskich za wypróbowanych weteranów rewolucji i walki z despotyzmem. Był to okres wielkich złudzeń: Polacy liczyli na ruchy rewolucyjne w swojej walce o niepodległość, a ruchy rewolucyjne liczyły na zasilenie a nawet na przywództwo Polaków w ich własnej sprawie międzynarodowej rewolucji. Polsce, niestety, ruchy te przyniosły tylko wzmożenie terroru i nowe ofiary. Rzucały też Polaków na wszelkie możliwe barykady w Europie do śmiertelnej walki o sprawy Polsce obojętne (jak np. ruchawka frankfurcka, wyprawa szwajcarsko-sabaudzka i różne zamieszki uliczne we Francji)” 31).
Nie sposób wyliczać wszystkich źródeł oświetlających rolę emigracji polskiej 1831 roku i jej epigonów z okresu po r. 1864 w ruchach rewolucyjnych w Europie i w świecie. O roli ich w ruchach rewolucyjnych w Niemczech dużo pisze Treitschke. O roli ich w komunie paryskiej 1871 roku piszą historycy francuscy. Nawet jeszcze w roku 1898 rewolucjoniści polscy odgrywali dużą rolę w ostatniej, wywołanej z poduszczenia anglosaskiego rewolucji amerykańskiej przeciwko Hiszpanii, mianowicie w ruchu rewolucyjnym na Kubie. Zarówno polscy bolszewicy — z Dzierżyńskim na czele — jak Piłsudski, są spadkobiercami polskiego ruchu rewolucyjnego, który miał źródło w organizacjach stojących za kulisami powstania 1830 roku.
A oto kilka słów z dzieła Gadona — o wpływie emigracyjnych ośrodków rewolucyjnych na losy polskiego narodu. “W chwili kiedy Polska skołatana i wyniszczona burzą wypadków potrzebowała bardziej niż kiedy spokojnej pracy, skupienia i trzeźwego liczenia się z rzeczywistością, ta garstka braci na tułactwie, z oddalenia, nie tylko swym działaniem, ale całym bytu swego urokiem, utrzymywała jakiś nieokreślony niepokój, wzbudzając jakieś wyczekiwania i nadzieje, które odwodząc umysły społeczeństwa od najważniejszych spraw domowych, zwracały je ku ułudom zewnętrznym” 32).
To ten niepokój i wyczekiwania i nadzieje były gruntem, na którym mogła się rozwijać polityka katastrof narodowych, taka jak ta, która wywołała powstanie styczniowe.
Wracając do ustaleń generała Kukiela, dotyczących genezy powstania listopadowego, pisze on o samym wybuchu powstania co następuje:
“Sprzysiężenie... podchorążych Wysockiego rozrosło się, zaczynało przenikać do wielu oddziałów, szerzyć się po kraju, ale jeszcze nie zdecydowało się na wystąpienie inaczej jak w ścisłym porozumieniu z czołowymi osobistościami opozycji patriotycznej.
Ogniwem łączącym z nią były Koła Towarzystwa Patriotycznego, a zwłaszcza Joachim Lelewel, już wtedy zapewne głowa najściślejszej konspiracji węglarskiej w Polsce. Dawnym członkiem Wolnomularstwa Narodowego i Towarzystwa Patriotycznego był również podporucznik Józef Zaliwski, bezwzględny, brutalny, przy miernej inteligencji sprytny, o skłonnościach dyktatorskich. Gdy Wysocki uważał sprzysiężenie młodych jedynie za siłę walczącą, a ster chciał oddać politycznym przywódcom narodu, Zaliwski mydlił oczy spiskowych nazwiskami mężów stanu i generałów, których rzekomo pozyskał, a marzyła mu się po prostu dyktatura własna.
Brak danych by ściśle ustalić stosunek sprzysiężenia polskiego do francuskich, które w roku 1830 dokonały przewrotu rewolucyjnego, ale są poszlaki. Już w lutym 1830 r. młody Leonard Chodźko, zamieszkały w Paryżu i związany tu osobistymi węzłami z węglarskim środowiskiem francuskim, organizuje pod auspicjami starego generała Lafayette, widomej głowy francuskiego obozu rewolucyjnego, uroczystość polsko-francuskiego braterstwa broni w walce o wolność. W kilka miesięcy później, gdy wybuchła rewolucja lipcowa w Paryżu i Lafayette stanął na czele odrodzonej gwardii narodowej, ten sam Chodźko, choć niewojskowy, został jego adiutantem. On wprowadza do Lafayefcte’a delegację przebywających w Paryżu Wielkopolan. Później, w Warszawie, prowokator major Potrykowskn chcąc zdobyć zaufanie młodzieży, opowiadał, że Chodźko ma zjechać jako wysłannik Lafayette’a do Warszawy z trójbarwnym sztandarem i rozwinąć go na placu Saskim.
Nie potrzeba było przyjazdu Chodźki, by głowy zapaliły się w Polsce na wiadomość o paryskim przewrocie, wygnaniu Burbonów i powrocie chorągwi trójbarwnej, z którą łączyły się wspomnienia wojen rewolucyjnych i napoleońskich. ‘Warszawianka' Delavigne’a stwierdzała fakt, głosząc, że orzeł biały był ‘słońcem lipca podniecany’. Ale jest nie do pomyślenia, by od węglarskiego ‘Wielkiego Namiotu świata' w Paryżu, przez Lafayette’a i Chodźkę, nie szły wskazówki i postulaty do braci węglarzy w Polsce, zwłaszcza gdy grozić zaczęła Francji interwencja Mikołaja. Nie węglarze rządzili wprawdzie w Paryżu; nowy król Ludwik Filip szukał oparcia w umiarkowanie liberalnych kołach burżuazji, a na zewnątrz usilnie zabiegał o uspokojenie zaalarmowanej Europy co do swoich pokojowych zamiarów i starał się rozbroić wrogość trzech absolutnych monarchów. Ale Lafayette był w rządzie, wpływy w nim radykalnego ‘stronnictwa ruchu’ były zrazu wielkie, a ulica dawała się poruszyć hasłem wojny o wyzwolenie Włoch i wyzwolenie Polski. W roku 1831 ówczesny minister francuski, Casimir Perier, oskarży wyraźnie Lafayette’a o zachęcanie Polaków do powstania i to samo da w roku 1932 do zrozumienia w Izbie Gmin sekretarz stanu spraw zagr., lord Palmerston” 33).
“Spiskowi już chcieli odpowiedzieć wybuchem, 16, potem 20 października. Dwukrotnie udało się Wysockiemu pod wpływem czynników politycznych termin odłożyć. Wezwany do Warszawy książę Adam umacniał Konstantego w oporze przeciw wojnie i przeciw mobilizacji wojska polskiego, by nie sprowokować wybuchu. Policja tajna już była na tropie spisku, już były aresztowania i w. książę mógł jednym skinieniem zlikwidować górę sprzysiężenia. Czartoryski perswadował mu, by aresztowaniami nie postawić konspiracji — jak stało się w roku 1794 — w sytuacji przymusowej. Sprzysiężonym radził czekać, aż się wyjaśni położenie europejskie i wojna naprawdę rozpocznie. Ten pogląd podzielali w końcu wszyscy ludzie odpowiedzialni, nie wyłączając Lelewela i najbardziej dynamicznego wśród młodszych intelektualistów Maurycego Mochnackiego.
Jednakże w listopadzie nastąpił kryzys podwójny. Sprzysiężenie było wykryte. Konstanty ociągał się z represjami, ale raport, choć niechętnie, złożył Mikołajowi, z prośbą o łaskę, a przynajmniej pobłażliwość dla winnych. Tymczasem Mikołaj nakazał już 17 października mobilizację gros armii rosyjskiej, z wojskiem polskim i korpusem litewskim; 6 listopada ogłosił komunikat o tym w gazetach; 13 listopada zarządził mobilizację wojska polskiego z terminem gotowości marszowej na 22 grudnia. Wytworzyła się sytuacja, której Czartoryski chciał uniknąć... Gdy prasa warszawska ogłosiła komunikat, na zebraniu u Lelewela uznano konieczność wystąpienia; 26 listopada Zaliwski wymógł decyzję powstania z datą na 10 grudnia. Gdy jednak nazajutrz, 27 listopada rozeszły się wiadomości, że car nakazał areszty i śledztwo, na gwałt zaimprowizowano powstanie na 20 listopada”34).