Rakieta w Bydgoszczy. Czyich rozkazów wysłuchują: Duda, Morawiecki, Błaszczak, Kamiński, gen. Tomasz Piotrowski gen. Rajmund Andrzejczak?

Czyich rozkazów wysłuchują: Duda, Morawiecki, Błaszczak, Kamiński, gen. Tomasz Piotrowski gen. Rajmund Andrzejczak?
Zdarzenie z obcą rakietą, która po przekroczeniu granicy Polski spadła na nasze terytorium jest lekceważone przez absolutnie wszystkich w państwie, to od Dudy -Kornhauser'a zaczynając, poprzez półinteligenta Błaszczaka, do takich drobnych manipulatorów prawdy, jak tekściarze poniżej.

Gówniarze na szczytach władzy, przed kamerami, obrzucą się odpowiedzialnością, a lada chwila zaczną walić w siebie łajnem.

O, chyba że zadzwoni telefon i da nakaz zamknięcia sprawy. To będzie cicho! Wszyscy będą cicho, nawet tzw. opozycja, bo wszyscy w polin mają jednego „pana” – „pana żyda”, który wydaje rozkazy, a on dyskusji nie znosi.
Bo kto inny rządzi tym śmiesznym państwem, które Duda-Kornhauzer nazywa „polin”, a którego skrajnie skosmopolityzowani mieszkańcy nie rozpoznają już co do nazwy nawet.

Eksplozja rakiety w Przewodowie — eksplozja, która miała miejsce 15 listopada 2022, nie spowodowała żadnych właściwych reakcji w Polsce — morderstwo dwóch Polaków. To do tego stopnia, że nie była to żadna „rakieta”, a przypuszczalnie granat moździerzowy zrzucony z drona – opisy świadków -, a czego nie zweryfikowano w prosty balistyczny sposób. Bo śledztwo było zakazane.

Bezustanne, prowokacyjne, prymitywne pogróżki pod adresem Rosji nagrane na niezliczonych teledyskach w wykonaniu Morawieckiego (TW Jakob) czy Dudy- Kornhazer'a nie były nawet odpowiedzią na atmosferę sabotażu i śmierć Polaków z Przewodowa, a jedynie monotonnym bełkotem retoryki wojennej tych dwóch paranoidalnych pajaców.

Rakieta CH-55 w Bydgoszczy, bomba w Przewodowie mają swoją ciągłość w zamachu w Mirosławcu – samolot CASA, zamachu warszawskim, na delegację do Katynia 10 kwietnia 2010, w porwaniu i zamordowaniu płk. Rułko (personalny sił lotniczych). Morderstwa dokonane na dr Wróblu, Januszu Zieniewiczu, Stefanie Kuryłowiczu, Jacku Syropolskim, Jacku Olesińskim, Asturias 20110606. Nieudany zamach na Okęciu – lądowanie kapitan Wrony, powieszenie Dariusza Szpinety, a nawet mord na Dariuszu Ratajczaku należy do serii zbrodni prosto wskazujących na żydów, którzy robią z Polski pustynię pod własne zasiedlenie. Mordy elit, osób kluczowych, likwidacja świadków, są prostą techniką żydowskiego terroru przejętą z nauk Talmudu.

Bezustanna, brutala, prymitywna retoryka wobec Rosji, Putina ma przysłaniać fakt zsynchronizowanego wyniszczania ukrainy i Rosji. Masowe mordy na młodych mężczyznach białej słowiańskiej rasy, które to zbrodnie w podobny sposób mają być zastosowane wobec Polaków. To  wobec resztki młodych Polaków, z których ma być spuszczona krew, podobnie jak to ma miejsce wobec ludów na wschód od rzeki Bug.
Wyniszczona ukraina, z czystkami etnicznymi wobec rasy białej, wyniszczona Polska – w bardzo podobny sposób, a które wyniszczenie wojenne jest niecierpliwie prowokowane przez tandem Duda-Morawiecki ma stworzyć tzw. Międzymorze. Międzymorze nie będzie niczym innym, jak od wieków opiewanym „izraelem”, nowym izraelem, małą jerozolimą (Lublin jest nią od wielu wieków), niebiańskim izraelem, judeopolonią, polinem a faktyczne żydaerem przeniesionym z Palestyny do centrum Europy, w to najlepsze miejsce na kontynencie, tak geograficzne, jak i pod względem zasobów surowcowych i rolnych.

Agresja i ludobójstwo się szerzą! Nawet ta pozornie drobna sprawa jak LIDL, ze swoją bronią biologiczną w postaci magazynów odpadów i wielkiego szczurowiska w Gietrzwałdzie, to jedna wielka całość żydowskiej agresji i okupacji.

Rakieta CH-55 w Bydgoszczy, bomba w Przewodowie mają swoją ciągłość w zamachu w Mirosławcu…tak zamach pod Bydgoszczą będzie miał dalszą kontynuację w następnych zamachach, już nie w prowokacjach, ale atakach bronią masowego rażenia, np. celem wywołania paniki i wypędzenia mieszkańców np. Warszawy ze Stolicy.

To trzeba umieć zauważyć i rozpocząć walkę o Polskę, a wyniszczenie wroga i jego kompradorów jest surowym nakazem chwili.

 

Red. Gazeta Warszawska

 

+

==============

Rosyjski pocisk manewrujący Ch-55 pod Bydgoszczą. Gen. Tomasz Piotrowski straci stanowisko?

Autor:

Roch Kowalski,

Krzysztof Zasada

Wczoraj, 12 maja (08:37)

Aktualizacja: Wczoraj, 12 maja (10:55)

Do prezydenta należy decyzja, czy wyciągnąć konsekwencje wobec szefa Dowództwa Operacyjnego. Wcześniej Andrzej Duda przeprowadzi konsultacje z szefem obrony narodowej Mariuszem Błaszczakiem. To on wczoraj bezpośrednio wskazał winnego, mówiąc: „Dowódca operacyjny zaniechał swoich instrukcyjnych obowiązków”. Chodzi o rosyjski pocisk manewrujący Ch-55 znaleziony pod koniec kwietnia pod Bydgoszczą. Okazało się bowiem, że pocisk wleciał w polską przestrzeń powietrzną już w grudniu zeszłego roku. Prowadzono jego poszukiwania, jednak po niepowodzeniach zaniechano ich między innymi z powodu trudnych warunków atmosferycznych. Ta sytuacja jest kompromitująca także dla ministra Błaszczak - zauważa dziennikarz RMF FM, dodając, że szef MON na razie pozostanie na stanowisku.

 

Wojsko na miejscu znalezienia pocisku pod Bydgoszczą/Beniamin Piłat /Archiwum RMF FM

  • Błaszczak wskazuje winnego w sprawie rakiety pod Bydgoszczą
  • Kim jest gen. Tomasz Piotrowski, Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych

Prezydent dziś włączy się do tej politycznej rozgrywki. Dopiero wczoraj wieczorem wrócił z dwudniowej wizyty w Albanii, ale - jak udało się nieoficjalnie ustalić dziennikarzowi RMF FM Rochowi Kowalskiemu - jeszcze bez udziału prezydenta doszło do narady kierownictwa Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

To formalnie do Andrzeja Dudy należy teraz decyzja, czy - jak chce wicepremier Mariusz Błaszczak - wyciągnąć konsekwencje wobec szefa Dowództwa Operacyjnego gen. Tomasza Piotrowskiego.

Kluczowy w tej sprawie jest raport kontrolny, o którym mówił wicepremier Błaszczak. Dokument nadal nie trafił do Pałacu Prezydenckiego. Dopiero po zapoznaniu się z nim i zapewne po spotkaniu z szefem MON, prezydent podejmie jakiekolwiek decyzje.

Jak zauważa dziennikarz RMF FM, Błaszczak na razie pozostanie na stanowisku, choć cała sytuacja jest dla niego kompromitująca, niezależnie od tego, która z prezentowanych wersji wydarzeń jest prawdziwa - relacjonował w Faktach RMF FM Roch Kowalski.

W najlepszej opcji: wojskowi zignorowali ministra Błaszczaka i nie przekazali mu informacji, co stawiałoby go w nie najlepszym świetle jako cywilnego zwierzchnika żołnierzy.

Dalsza część artykułu pod materiałem video:

Jeśli jednak prawdziwa jest wersja, że Błaszczak zataił incydent - zarówno przed prokuraturą, jak i premierem oraz prezydentem - to mówimy o zarzutach nadających się na Trybunał Stanu.

Od rządowych źródeł dziennikarz RMF FM nieoficjalnie usłyszał, że żadnych pochopnych decyzji nie będzie, szczególnie że wymiana ministra obrony miałaby konsekwencje międzynarodowe. Byłaby sygnałem i dla NATO, i dla putinowskiej Rosji.

Biernacki dla RMF FM: Trzeba ustalić, kto kłamie

Służba Kontrwywiadu Wojskowego oraz Żandarmeria Wojskowa powinny już wyjaśniać w ramach śledztwa podejrzenie niedopełnienia obowiązków przez najwyższych ranga dowódców armii - uważa członek komisji do spraw służb specjalnych Marek Biernacki. W rozmowie z dziennikarzem RMF FM Krzysztofem Zasadą zauważył, że po wczorajszym wystąpieniu ministra obrony znacząco poszerzyła się lista pytań do rządu i armii na przyszłotygodniowe posiedzenie połączonych sejmowych komisji specsłużb i obrony.

Dodał, że teraz największe wątpliwości budzą procedury i to o nie zamierza pytać podczas posiedzenia.

W świetle wczorajszego wystąpienia Mariusza Błaszczaka, który zarzucił najwyższemu dowództwu, że nie poinformowało go o naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej, trzeba ustalić, kto kłamie - mówił poseł Biernacki.

Zwrócił uwagę na ciekawy zwrot, którego w swoim oświadczeniu użył Błaszczak. Ponieważ mówił o procedurze instrukcyjnej. To jest bardzo ciekawe. Możemy mniemać, że został poinformowany ustnie, ale nie został poinformowany na papierze. Mamy tutaj  bardzo dużo niejasności - stwierdził członek komisji do spraw służb specjalnych.   

Biernacki głośno pyta także o bezpieczeństwo Polaków. Przypomina, że zgodnie z oficjalnymi wypowiedziami, strona ukraińska poinformowała Polskę o rakiecie lecącej w naszą stronę. Czy stan alarmowy został ogłoszony w całym kraju? Nie. W jaki sposób w czasie jej przelotu zabezpieczano miejscowości, nad którymi mogła się znajdować i w którym kierunku leciała. Na ten temat nic nie wiemy - zauważył rozmówca RMF FM.

Podkreślił, że musimy dowiedzieć, czy był to lot bojowy, czy to była prowokacja, czy lot zwiadowczy.

Rosyjska rakieta znaleziona pod Bydgoszczą - chronologia zdarzeń

Rosyjski pocisk Ch-55 16 grudnia 2022 roku znalazł się nad Polską, ale głośno o nim zrobiło się trzy tygodnie temu po tweecie ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry.

Gdy już całą Polska żyła informacją o odnalezieni szczątków koło Bydgoszczy, dowódca operacyjny tuż przed długim weekendem - najpewniej wydelegowany przez MON - poinformował o możliwych hipotezach. Wtedy już najbardziej prawdopodobnym był scenariusz, że rakieta zza granicy znalazła się nad Polską, szukano jej i nie znaleziono. Tę wersję powtórzył później publicznie premier i choć komunikat nie znalazł się na stronie internetowej MON, w wystąpieniach potwierdzał ją szef resortu. Podczas wizyty w Ameryce Północnej Błaszczak poinformował też o wszczęciu kontroli w sprawie przestrzegania procedur.

Gdy dziennikarze RMF FM ujawnili zarówno, że jest potwierdzenie, iż to rosyjska rakieta, a także liczne uchybienia procedur, zapytali wprost premiera, kiedy się dowiedział o sprawie. Ten odpowiedział: "Jak wszyscy, pod koniec kwietnia". Potem to powtórzył.

Szef sztabu generalnego w rozmowie z korespondentką RMF FM w Brukseli zapewnił natomiast, że informował zwierzchników politycznych w chwili, gdy doszło do incydentu.

Dzień później Mariusz Błaszczak stwierdził, że i jego wojsko pominięło w informowaniu o zdarzeniu. W rzeczywistości zarzucił kłamstwo najwyższym dowódcom.

ZOBACZ RÓWNIEŻ:

  • Gen. Różański: Minister nie może zadawać kłam generałowi
  • Mocny komentarz Skrzypczaka po wystąpieniu Błaszczaka: Chodzi o wskazanie kozła ofiarnego
  • Gen. Cieniuch: Tłumaczenie ministra Błaszczaka w sprawie rakiety mało prawdopodobne

Gen. Różański: Minister nie może zadawać kłam generałowi

Daję wiarę generałom, a nie ministrowi Błaszczakowi - tak gen. Mirosław Różański odniósł się do oświadczenia szefa resortu obrony. Nie chciałbym generałów namawiać do swoistego rokoszu, ale tego nie można zostawić w ten sposób - stwierdził były Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych.

Myślę, że szykuje nam się takie swoiste przesilenie na styku najważniejsi generałowie w Wojsku Polskim a minister obrony narodowej. Jestem ciekaw, jakie stanowisko zajmie pan prezydent - ocenił gen. Różański.

Gen. Cieniuch: Jeżeli to prawda, to mamy w armii potężny bałagan

Nie chce mi się w to wierzyć, tłumaczenia ministra Błaszczaka są w moim przekonaniu mało prawdopodobne - tak wystąpienie szefa MON skomentował były szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Mieczysław Cieniuch.

Według niego, jeśli jednak potwierdziłaby się wersja przedstawiona przez Mariusza Błaszczaka, to oznaczałoby, że w polskiej armii mamy do czynienia z potężnym bałaganem.

Gen. Skrzypczak: Chodzi o wskazanie kozła ofiarnego

Odnoszę wrażenie, że nie chodzi o to, jak było naprawdę, tylko o wskazanie kozła ofiarnego - tak z kolei oświadczenie Błaszczaka skomentował były wiceminister obrony gen. Waldemar Skrzypczak.

Uważam, że żołnierz ma honor i godność. Powinien się zachowywać tak, jak mu nakazuje honor i godność żołnierska. Politycy godności mieć nie muszą, bo oni mają inną kategorię myślenia - dodał gen. Skrzypczak w rozmowie z RMF FM.

Zwrócił uwagę, że w czwartek w rozmowie z korespondentką RMF FM Katarzyną Szymańską-Borginon szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Rajmund Andrzejczak podkreślił, iż o incydencie z rakietą niezwłocznie poinformował swoich przełożonych i "nie ma sobie nic do zarzucenia".

Teraz zaczynam się zastanawiać, co jest niezgodne z prawdą. Moim zdaniem wojskowi dopełnili wszystkich proceduralnych wymogów - podkreślił. Generał Skrzypczak nie wierzy, że gen. Piotrowski nie zameldował o sprawie swoim przełożonym, skoro informacja trafiła do Andrzejczaka, któremu Piotrowski podlega.

Jaki pocisk spadł pod Bydgoszczą?

 

Pociski manewrujące Ch-55 powietrze-ziemia były produkowane w czasach Związku Radzieckiego. Mają zasięg ok. 3 tys. kilometrów. Ich przeznaczeniem było przenoszenie głowic jądrowych.

Modyfikacja, przeprowadzona już w obecnej Rosji, to wersja 555, przeznaczona do ładunków konwencjonalnych. Rakieta, która spadła w okolicach Bydgoszczy, była nieuzbrojona.

https://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-rosyjski-pocisk-manewrujacy-ch-55-pod-bydgoszcza-gen-tomasz-,nId,6773066#crp_state=1

 

 

Rosyjska rakieta Ch-55 pod Bydgoszczą. Mamy bitwę na górze, Błaszczak kłóci się z generałami

11 MAJA 2023

Maciej Goclon / Forum

Błaszczak winą w sprawie pocisku obciążył jednego z dowódców, w obronie wojskowych stanął szef sztabu. Może jeszcze to nie do wszystkich dociera, ale to najpoważniejsza „afera” na linii wojsko–politycy w czasie rządów PiS, być może w całej historii cywilnego zwierzchnictwa nad armią.

To było najbardziej emocjonujące kilkadziesiąt godzin w historii relacji polityczno-wojskowych od bardzo dawna – a sprawa wcale jeszcze się nie skończyła. Po raz pierwszy w prawie sześcioletnich już rządach Mariusza Błaszczaka w MON na jaw wyszedł tak ostry jego spór z generałami.

Rosyjski pocisk manewrujący, choć sam nie przenosił głowicy bojowej, eksplodował z opóźnieniem w polskiej polityce i można powiedzieć, że był to wybuch sekwencyjny. Pierwszą iskrą było przypadkowe odnalezienie 27 kwietnia szczątków „rakiety” (ściślej pocisku manewrującego o napędzie turboodrzutowym), które postawiło na nogi cywilne i wojskowe służby, a decydentom po obu stronach uświadomiło, że właśnie wypadł „trup z szafy” – bardzo poważna sprawa, którą przemilczeli. Gdy w zagmatwany sposób następnego dnia zabrał głos dowódca operacyjny gen. broni Tomasz Piotrowski, czuć było zapach nie tylko środków wybuchowych. Kiedy premier oświadczył, że o niczym nie wiedział do czasu publikacji w mediach, pewne było, że coś tu śmierdzi i szczątki rosyjskiego intruza kryją bardzo nieprzyjemną rzeczywistość.

Czytaj też: Incydent w Przewodowie i co dalej? Cztery bolesne lekcje dla PiS

Poniżenie generała, sytuacja bez precedensu

Gdy Mateusz Morawiecki de facto wezwał do raportu Mariusza Błaszczaka, widać było, że główni gracze obozu władzy usiłują przerzucać między sobą znalezisko i związaną z nim odpowiedzialność jak gorący ziemniak. Nieco ponad dobę po apelu premiera do szefa MON o raport Mariusz Błaszczak zabrał głos na całe pięć minut i odpowiedzialnością za liczne zaniedbania obciążył jednego z najważniejszych oficerów w Wojsku Polskim – dowódcę operacyjnego gen. Piotrowskiego, tego samego, który niedawno usiłował tłumaczyć, co mogło się stać 16 grudnia.

Zarzuty wobec niego są bardzo poważne. Błaszczak dał do zrozumienia, że Piotrowski go oszukał. Najpierw przez to, że nie zawiadomił ministra o wtargnięciu w polską przestrzeń powietrzną potencjalnie wrogiego i niebezpiecznego obiektu latającego. A później – że nie odnotował naruszenia przestrzeni powietrznej w formalnym dokumencie, sprawozdaniu operacyjnym z 16 grudnia. Minister nie pokazał zapisu, ale czy stawiałby trzygwiazdkowemu generałowi publicznie taki zarzut, gdyby nie miał stuprocentowej pewności i potwierdzenia na papierze? Mało tego, sformułował wobec Piotrowskiego całą listę oskarżeń o zaniedbania, brak inicjatywy, niesamodzielność, co w sumie miało doprowadzić do zaprzestania poszukiwań i nieodnalezienia pocisku po jego upadku.

Co ciekawe, Błaszczak wskazuje, że poniżej poziomu dowódcy operacyjnego wszystko miało działać zgodnie z procedurami, jak w zegarku: Centrum Operacji Powietrznych otrzymało z Ukrainy informacje o zbliżającym się obiekcie, który może być rakietą, po czym nawiązało współpracę ze stroną ukraińską oraz amerykańską, uruchomiło procedury sojusznicze, w powietrze poderwano dyżurne samoloty polskie i amerykańskie, a pocisk miał być odnotowany przez polskie naziemne stacje radiolokacyjne. Minister – po przeprowadzeniu kontroli – doszedł do wniosku, że przepływ informacji został zablokowany na poziomie dowódcy operacyjnego. Uznał to za zaniechanie obowiązków, co dla każdego wojskowego jest równoznaczne z infamią. Bardzo dawno żaden polityk publicznie nie skrytykował w ten sposób żadnego wojskowego. Błaszczak postanowił Piotrowskiego poniżyć na oczach całej Polski. To sytuacja bez precedensu, tak jak ten rosyjski pocisk.

Czytaj też: To nie był atak na Polskę. Co to była za rakieta? Wyjaśniamy

„Afera” jakiej jeszcze w Polsce nie było

Kilkanaście godzin przed tym publicznym linczem miała jednak miejsce inna niecodzienna sytuacja, choć nie tak publiczna. W sprawie incydentu z pociskiem głos zabrał uczestniczący w naradzie NATO szef sztabu generalnego Wojska Polskiego gen. Rajmund Andrzejczak – formalnie zwierzchnik Piotrowskiego, a prywatnie jego przyjaciel. Dopytywany przez reporterkę radia RMF (stacja ta jako pierwsza podała informację o znalezieniu pocisku pod Bydgoszczą i niemal codziennie podaje nowe szczegóły) najważniejszy w Polsce generał oświadczył, że o sprawie poinformował swoich przełożonych wtedy, kiedy miała miejsce. Zaprzeczył, jakoby wojsko nie poinformowało premiera. Oświadczył, że nie ma sobie nic do zarzucenia. Już wyraźnie zdenerwowany o szczegóły kazał pytać „pana premiera i pana ministra” i czekać na efekty dochodzenia prokuratury, której rzecznikiem – jak zaznaczył – nie jest.

Mimo że trwało to tylko półtorej minuty, Andrzejczak wypowiedział się wystarczająco jasno – zaprzeczył wersji Morawieckiego i Błaszczaka o tym, że wojsko nie informowało ich o incydencie z pociskiem. Szef sztabu generalnego funkcjonuje w ramach resortu obrony i szef MON jest jego przełożonym. Czy to osobiście Błaszczaka miał generał na myśli, gdy mówił o poinformowaniu przełożonych?

Minister nie odniósł się w żaden sposób do wypowiedzi oficera, Andrzejczak też nie skomentował później oświadczenia Błaszczaka. Słowo generała przeciwko słowu ministra – tak wygląda obecnie status wyjaśnienia prawdopodobnie najpoważniejszego incydentu zbrojnego, jaki wydarzył się w Polsce po zimnej wojnie. Nie zdarzyło się bowiem nigdy, by w trakcie konfliktu zbrojnego do Polski wleciał pocisk wystrzelony przez kraj prowadzący agresywną wojnę i nie kryjący wrogich wobec Polski i NATO intencji.

Powagę tej sytuacji warto mieć w pamięci, oceniając stawiane przez ministra zarzuty, ich formę i charakter. Wypowiadając pod adresem gen. Piotrowskiego najcięższe oskarżenia, minister Błaszczak podważył wiarygodność jednego z najważniejszych polskich dowódców. Tymczasem najważniejszy polski dowódca podważył wiarygodność ministra i premiera. Może jeszcze to nie do wszystkich dociera, ale to jest najpoważniejsza „afera” na linii wojsko–politycy w czasie rządów PiS, a być może w całej historii cywilnego zwierzchnictwa nad armią. Słynny obiad drawski – w czasie którego część oficerów miała wypowiedzieć posłuszeństwo ministrowi – miał miejsce w czasach pokoju, gdy od szefa sztabu i dowódców nikt nie wymagał gotowości na wojnę niemal w każdej chwili. Dlatego ta sytuacja wstrząśnie nie tylko wojskiem.

Czytaj też: NATO musi zacisnąć pięść, niekoniecznie atomową

Bez Dudy dymisji nie będzie

Co będzie dalej? Błaszczak niedwuznacznie zasugerował, że chce dymisji Piotrowskiego, ale nie jest w stanie go odwołać bez zgody prezydenta Andrzeja Dudy. Dowódca operacyjny należy do tych stanowisk w armii, o których obsadzie decyduje zwierzchnik sił zbrojnych. Dudy nie ma w kraju, jest z wizytą w Albanii. O sprawie pocisku wypowiadał się oględnie, że czeka na oficjalne informacje. Czy „raport Błaszczaka” mu wystarczy? Bardzo wątpliwe, z kilku powodów. Duda już kilka razy pokazał, że zazdrośnie strzeże swoich prerogatyw, w tym tych związanych z decyzjami kadrowymi w wojsku. Bez żelaznych dowodów winy Piotrowskiego tak łatwo nie odwoła, pytanie, czy Błaszczak je pokaże. Po drugie, prezydent jest blisko związany z szefem sztabu generalnego Andrzejczakiem i to jego opinia, a nie resortu, może być dla prezydenta w pierwszym odruchu bardziej wiarygodna. Ponieważ jednak generał i minister mówią co innego, prezydent będzie musiał co najmniej ustalić, kto ma rację, a być może zarządzi w ramach BBN swoje własne „dochodzenie”.

Duda nieraz okazywał Andrzejczakowi i Piotrowskiemu zaufanie, obu mianował na powtórną kadencję i to wbrew promowaniu innych kandydatów przez MON. Zarzutów sformułowanych przez Błaszczaka nie będzie w stanie odrzucić, ale może być dużo bardziej dociekliwy, a nawet wystąpić jako arbiter. Czeka nas więc ciąg dalszy roztrząsania sprawy pocisku i dobrze, bo bardzo wielu rzeczy o niej jeszcze nie wiemy.

Minister w ogóle nie odniósł się do kilku zasadniczych kwestii: jaką trasą leciał pocisk, w którym momencie i z jakiego powodu utracono z nim kontakt, jaki był plan przeciwdziałania – czy zakładano jego zestrzelenie? – a także czy Polska wiedziała, iż nie przenosi on głowicy bojowej. Choć minister zapewniał, że obiekt pojawiał się na polskich radarach, to jednak ostatecznie zniknął, a wysłane za nim w „pościg” samoloty nie potrafiły go zlokalizować.

Nasycenie terytorium posterunkami radiolokacyjnymi nie jest jednolite, a nisko lecący pocisk manewrujący to dla naziemnych radarów cel kłopotliwy – pojawia się na krótko, a ponieważ nie leci po balistycznym torze, trudno przewidzieć jego trasę. W dodatku rosyjski pocisk był najprawdopodobniej uszkodzony, więc w ogóle mógł w powietrzu wariować. To jednak stwarzało dodatkowe zagrożenie, nad którym Mariusz Błaszczak przeszedł do porządku, tak jakby rzekome zaniedbania gen. Piotrowskiego miały być większym problemem niż sam fakt pojawienia się nad Polską rosyjskiego uzbrojenia. Błaszczak może żałować własnych przedwczesnych zapewnień, jakoby stworzył nowoczesną i skuteczną obronę powietrzną, ale nie pochwalił się wcale, jak ona zadziałała. To, że pocisk do Polski wleciał, nie znaczy przecież, że inwestycje w obronę powietrzną są nic nie warte. Przy ocenie konfliktu o znalezisko spod Bydgoszczy warto mieć świadomość, że choćby kupić nie wiem ile radarów, wszystkich zagrożeń wykryć się nie da, a tylko niektóre wykryte da się zneutralizować i to wyłącznie, gdy cały system działa bezbłędnie. Procedury są równie ważne, co sprzęt, ale jeszcze ważniejsi są ludzie. Po takim szoku niezbędne wydaje się sprawdzenie i korekta wszystkich elementów na wszystkich poziomach.

https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/2212004,1,rosyjska-rakieta-ch-55-pod-bydgoszcza-mamy-bitwe-na-gorze-blaszczak-kloci-sie-z-generalami.read

 


People in this conversation

Comments (2)

Rated 0 out of 5 based on 0 voters
This comment was minimized by the moderator on the site

cytat "Uważam, że żołnierz ma honor i godność" - to jest bzdura, bo rzygowiny kowida dalej przyklejone do mundurów wojskowych i policjantów.. to było 2 lata temu!!!!! i jeszcze nie wyschły

Guest
This comment was minimized by the moderator on the site

W polin nie ma nikogo. To wynika z definicji.

Guest
There are no comments posted here yet

Leave your comments

  1. Posting comment as a guest. Sign up or login to your account.
Rate this post:
0 Characters
Attachments (0 / 3)
Share Your Location